czwartek, 18 sierpnia 2011

15. Zejdźmy na psy.

Media regularnie serwują nam serie opisów i ilustracji ludzkich tragedii. Morderstwa, gwałty, przemoc w każdej postaci. A wszystko to nie na liniach frontu, nie na tle porachunków mafii, nie w ciemnym zaułku kraju trzeciego świata. Takie rzeczy dzieją się zaraz obok. W biały dzień, zarówno w "dobrych" jak i "złych" domach. I co najgorsze - bardzo często w obrębie podstawowej komórki społecznej - rodziny. Co takiego dzieje się z ludźmi, że dopuszczają się takich czynów? Może to kwestia wyjątkowo paskudnych czasów, w których przyszło nam żyć. A może problem istnieje już od dawna tylko informacje nie obiegały świata tak szybko jak teraz? Tak czy inaczej trzeba przyznać, że zjawisko istnieje, a każde takie doniesienie napełnia "normalnych ludzi" przerażeniem. W każdym bądź razie powinno...

"Zezwierzęcenie." "Jesteśmy gorsi od zwierząt." Takie określenia przychodzą nam czasami do głowy i są częściowo słusznie. Rację, a może nawet większą jej część,  mają jednak także ci, którzy nazwaliby takie sformułowanie obelgą pod adresem zwierząt. Tu zaś pojawia się dobrze znany, choć nie tracący aktualności argument: Zwierzęta nie krzywdzą się i nie zabijają bez powodu. Walczą by zdobyć pożywienie, by bronić terytorium, czy swojego potomstwa. By bronić samych siebie, gdy grozi im śmierć. Oto zwierzęca "motywacja". A jak to jest u człowieka? Bardzo różnie. Zdarza się, że w jego zdolnym do abstrakcyjnego myślenia i generowania artykułowanej mowy mózgu, będącym ponoć arcydziełem neurologicznej ewolucji jakaś zapadka wskoczy w nie to miejsce, w które wskoczyć powinna. I proszę: mamy kolejną tragedię, o której przeczytamy jutro w sieci lub na pierwszej stronie jakiegoś ogólnopolskiego dziennika.

Powracając na chwilę do lat dziecinnych. Przypominam sobie czasami różne interesujące rzeczy, o których mi opowiadano, gdy byłem mały. Wśród tych ciekawostek znalazły się dwie warte wspomnienia informacje na temat psów. Pierwsza z nich mówiła, że pies nigdy nie ugryzie samicy (suki). Ona owszem, może mu futro "przetrzepać". Samiec jednak nie ma takiego prawa i nie posunie się do tego. To niezgodne z jego naturą. Dlaczego? Niestety, obawiam się, że nie z jakichś romantycznych pobudek. Nie wydaje im się, by ktoś im za młodu opowiadał, podobnie jak małym chłopcom, że "dziewczynki nie można uderzyć nawet kwiatkiem". Podejrzewam raczej prosty zmysł przetrwania. Wiecie, ta pierwotna potrzeba rozmnażania się i przedłużenia gatunku. Nam ludziom też coś z niej zostało, ale nie jest to niestety wewnętrzny nakaz chronienia przedstawicielek płci pięknej...

Druga sprawa: mądry pies nigdy nie skrzywdzi dziecka. I nie mówię tutaj wcale tylko i wyłącznie o jego potomstwie, zaś mówiąc "mądry" nie mam na myśli psa, który przeszedł szkolenie na ratownika czy coś w tym stylu. Normalny, nazwijmy to zdrowy na swym psim umyśle pies, choćby kundel, nie skrzywdzi ani szczeniaka, ani ludzkiego dziecka. Jaki jest tego powód? Pewnie powiązany z poprzednim, jeśli nie taki sam. Chronić potomstwo. Poza tym pies rozpoznaje dziecko jako istotę słabszą, którą należy chronić, a nie atakować. I muszę przyznać, że jestem skłonny w to uwierzyć. W moim domu zawsze był jakiś pies. Pamiętam kundla imieniem Pucek. Dość duży, uwiązany na łańcuchu. Nigdy nikomu nic nie zrobił, z racji swego uwięzienia głównie, ale nie da się ukryć, że nikt, kto posiadał odrobinę rozsądku, nie próbował się do niego zbliżyć. Kiedyś w jego zasięgu znalazł się inny pies (z którym się jakby nie bardzo lubili..) i pamiętam, że nie skończyło się to dla niego zbyt przyjemnie. Pamiętam jednak scenę, w której dwaj moi koledzy, będąc wtedy mniej więcej w połowie szkoły podstawowej, o ile pamięć nie zawodzi, trzymali go za łańcuch, gdy się zerwał. Owszem, musieli się z nim zdrowo naszarpać, bo bydle było dość silne,jednak na żadnego nawet nie warknął. Podobnie było z moją małą kuzynką, która mając lat zaledwie kilka, przebywała u mnie na wakacjach i przechodziła przy samej budzie owego psa (bojąc się suczki uwiązanej po drugiej stronie). Jej również nigdy nie uczynił najmniejszej krzywdy. Jest też historia, której sam nie pamiętam, a którą przytaczają mi czasami rodzice. Otóż przed Puckiem mieliśmy innego psa, chyba nawet miał tak samo na imię. Byłem wtedy bardziej niż mały, ale stąpałem już dziarsko i miałem w dziwnym zwyczaju niebezpiecznie zbliżać się do tego psa (również znajdującego się na uwięzi). Co zaś robił ów kundel? Nie tylko nic złego. Jeśli wierzyć opowieściom chodził wokół mnie tak, by nie zawadzić mnie łańcuchem, o który mógłbym się potknąć. Czasami wrącz siadał naprzeciw mnie i kładł mi łapę na ramieniu, by pomóc utrzymać równowagę (no, może jednak nie chodziłem "aż tak" dziarsko).

Powracając do tych mediów i tego, co się ostatnio słyszy, można odnieść wrażenie, że coś się tutaj nie zgadza. W końcu wieści o dzieciach zaatakowanych, bądź też śmiertelnie pogryzionych przez psy są ostatnimi czasy na porządku dziennym. Czy to przeczy powyższej, jakże pochlebnej opinii o naszych najlepszych przyjaciołach? Nie wydaje mi się. Psy, o których słyszymy, najczęściej należące do ras tzw niebezpiecznych, nie zasługują chyba na miano bardzo mądrych. Choć może bardziej właściwym byłoby zastanowić się, czy mądry jest ktoś, kto nie pilnuje w należyty sposób takiego niebezpiecznego zwierza? Czy mądry jest ktoś, kto utrzymuje psa, którego sam się boi? Uznajmy jednak, że psią normą jest raczej to, o czym mówiłem wcześniej. Czy w tej sytuacji można powiedzieć, że świat schodzi na psy? Nie wydaje mi się. A może powinien...

2 komentarze:

  1. Jakie porównanie.
    Hmmm. Sama nie wiem co Ci napisać w tym momencie.
    Na pewno poruszyłeś temat o którym powinno się rozmawiać. Dużo.
    Ludzie zachowują się gorzej niż... no nie powiem w tej chwili niż zwierzęta bo to prawda, zwierze nie zrobi krzywdy swojej "rodzinie".
    ...
    a ludzie niestety wyrządzają te krzywdę i nic sobie z tego nie robią a reszta woli umyć od tego ręce;/.

    Co się z nami dzieje?!
    Co sprawiło, że staliśmy się tacy ? Gdzie ta miłość rodzinna?...
    Gdzie te wszystkie wartości??!

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonim ze Skierniewic7 listopada 2011 11:12

    Tak jak pisałem we wcześniejszych wpisach. Brak ludziom taktu i kultury. A to wszystko wina pieniędzy. Kiedyś telewizja niosła ze sobą pozytywne przesłanie. Pamiętam program z mojego dzieciństwa. Kiedy sobie o nich teraz pomyślę, to były niesamowite. Ukształtowały mnie w dużej mierze na porządnego człowieka. Fabuły seriali były o wiele lepsze niż hitowych teraz sag, albo trylogii. System edukacji był inny, nauczyłem się tam wiele. Bo chciałem, bo ceniłem wiedzę; bo kocham się uczyć. Wiara. A teraz? Teraz proszę ja Ciebie, sex, drugs & rock'n'roll. W telewizji przepych, gołe pupy i słabej jakości programy. Kryzys w koście. A edukacja? Chcą zrobić z polaka kretyna. Zamiast poziom iść w górę, sprawiamy, że młode pokolenia są coraz to głupsze. Coraz mniej się od nich wymaga. Poziom życia wzrasta, a rodzice chcąc zapewnić wszystko swoim pociechą rozpieszczają je. A dzieci zajmują się głupotami, nie robią nic kreatywnego. Tracą czas i dobrze im z tym. I pytam się siebie czasem: "Gdzie to wszystko zmierza. Jak żyć w kraju pełnym chołoty?"

    OdpowiedzUsuń