środa, 26 października 2011

56. Przykazanie VIIa.

"Jedź do Polski - twój samochód już tam jest"
brzmi niemłody już żart naszych sąsiadów z zachodu.
"Nie kradnij - władza nie znosi konkurencji"
przeczytać możemy gdzieś na czyjejś koszulce.
"Wszyscy kradną".
Tego może nigdzie nie zanotowano, ale takie jest dość powszechne przekonanie o nas zarówno wewnątrz, w kraju i w nas samych, jak i na zewnątrz, poza jego granicami. Czy słusznie? Czy mylą się ci, dla których Polak = złodziej?

wtorek, 25 października 2011

55. Wychowani przez maszynę.

To idiotyczne, ale czuję się czasami człowiekiem "starej daty". Gdy słyszę dumnych rodziców chwalących się tym, jak ich kilkuletnie dziecko świetnie sobie radzi z komputerem dziękuję Bogu, że urodziłem się jeszcze w latach osiemdziesiątych. Dorobiłem się takiej diabelskiej maszyny dopiero pod koniec szkoły podstawowej, kiedy już zdążyłem poznać kawałek świata, którego nie sposób tak naprawdę dostrzec przez okno monitora. Zdążyłem się na ten świat napatrzeć wystarczająco by zrozumieć, że monitor ów nigdy mi go nie zastąpi. Nie zastąpi wyobraźni, która pozwalała w dzieciństwie stać się tym, kim tylko się zapragnęło i przeżywać wspaniałe przygody bez trójwymiarowej grafiki wyświetlanej przed oczami na wielkim telewizorze. Nie zastąpi kontaktu z rówieśnikami, a przede wszystkim z samymi rodzicami.

poniedziałek, 24 października 2011

54. Jedna rocznie.

"Za trzydziewiątą rzeką" 
Taki tytuł nosi książka, od której się w jakiś sposób zacząłem. Książka mojego dzieciństwa. Książka, którą czytała mi babcia gdy miałem jakieś trzy - cztery latka. Książka, przy której najpierw uczyłem się słuchać, a później, gdy zaczęło mnie fascynować w jaki sposób babcia składa literki w wyrazy, a te w zdania - nauczyłem też czytać. Może też zaszczepiła we mnie jakieś ziarenko miłości do fantastyki. Jest to bowiem zbiór siedmiu baśni, w tych zaś prawie zawsze istniał element nadprzyrodzony. Autorką książki jest pani Janina Porazińska, lecz podtytuł "Baśnie ludu polskiego" daje do zrozumienia, że czerpała z folkloru i różnego rodzaju utworów staropolskich. Przy każdej z baśni jest z resztą stosowna informacja o tym z jakiego regionu kraju pochodzi dana historia. Czy to ważne? Dla mnie tak. W jakiś sposób cieszy mnie fakt, że nie wychowałem się na braciach Grimm czy Andersenie. Oczywiście nic do nich nie mam, po prostu lubię rzeczy mniej popularne, trochę inne. I takie bardziej "nasze".*

niedziela, 23 października 2011

53. Fenomen C2H5OH.

Kilka dni po studniówce. Wracam sobie do domu ze szkoły na pokładzie przeuroczego środka zbiorowego transportu. Czas wypełnia mi rozmyślanie o wszystkim i o niczym, ze wskazaniem na to pierwsze, rzecz jasna. W tym momencie zdarza się rzecz przeze mnie dość nielubiana, bowiem spotykam znajomą twarz. Czemu nielubiana? Otóż większość osób, które zdarza mi się w takich miejscach spotykać nie należy do moich ulubionych towarzyszy rozmów. Wracając jednak do tego osobnika. Z racji takich a nie innych okoliczności rozmowa zeszła na tematy rzeczonej imprezy. Po wymianie informacji na temat tego co, gdzie i kiedy, znajomy ów zainteresował się najwyraźniej samym przebiegiem imprezy. Padło fundamentalne pytanie: "Naje***eś się?" Zero zainteresowania tym jak się bawiłem, z kim byłem, jakie było jedzenie czy muzyka. Gdy zaś odpowiedziałem, że, z pewnych względów, nie wypiłem ani grama, usłyszałem jedynie pełen pogardy epitet pod swoim adresem...

piątek, 21 października 2011

52. Dzieci kochają Unię, Unia kocha dzieci.

"Nowa dyrektywa unijna przestrzega m.in. przed obdarowywaniem dzieci balonami, papierowymi rozwijanymi trąbkami i misiami, których nie można prać.
Dzieci, które nie ukończyły 8 lat mogą teraz dmuchać w balony tylko pod okiem rodziców, a rozwijane gwizdki będą dozwolone dopiero od 15. roku życia. Jak tłumaczą unijni urzędnicy, ustnikiem można się udławić, a balon, pękając, wystraszy dziecko.Natomiast misie i inne pluszaki muszą być zrobione z takich materiałów, by można je było prać. Te wypchane trocinami zostały uznane przez urzędników UE za prawdziwe bomby biologiczne."
źródło: Rzeczpospolita

środa, 19 października 2011

51. Z życia wzięte?

Często zdarza nam się słyszeć różnego rodzaju anegdoty. Czy to w mediach, w występach kabaretowych, czy na żywo od znajomych. Krótkie opowieści o śmiesznych sytuacjach, jakie miały miejsce naprawdę w życiu opowiadającego, lub kogoś kogo zna. Niektóre są tak popularne, że słyszymy je więcej niż od jednej osoby. Jednocześnie niektóre z nich są tak nieprawdopodobne, że ciężko nam jest w nie uwierzyć. Ot, zabawna opowieść, którą ktoś zmyślił w takich czy innych okolicznościach, a którą teraz ktoś inny powtarza by zabawić słuchaczy. Sam myślałem i może nawet myślę nadal, że większość z nich nie wydarzyła się naprawdę, a używane w nich zwroty jak "Zdarzyło mi się kiedyś..." czy "Mój znajomy miał swego czasu taką przygodę..." są tylko elementem występu, przedstawienia. Czy tak jest jednak naprawdę? Okazuje się, że nie...

50. Doskonała niedoskonałość.

W powieści Sergio Kokisa pt "Mistrz Gry" główny bohater spotyka wcielenie Boga. W jednej z rozlicznych rozmów, dość kontrowersyjnych z resztą, Bóg wyjawia mu prawdę o stworzeniu świata. Okazuje się, że nasz świat nie jest pierwszym jego dziełem. Wcześniej wykreował już kilka innych, doskonałych jak On sam. Nie był z nich jednak zadowolony. Obserwowanie świata bez skazy nie dawało mu satysfakcji, nudziło go. W końcu stworzył więc świat pozbawiony przekleństwa doskonałości - nasz świat. Ten dopiero uznał za piękny, wart tego, by pozwolić mu istnieć i uczynić areną jego tytułowej "gry". Niedoskonałość Ziemi a zwłaszcza jej mieszkańców - ludzi - okazała się na swój sposób... doskonała.*

wtorek, 18 października 2011

49. Wszechświaty równoległe.

Pamiętacie może serial pod tytułem Sliders (w Polsce znany też jako Piąty Wymiar)? Jego główny bohater skonstruował urządzenie pozwalające przenosić się do innych wymiarów - alternatywnych rzeczywistości. Jest to nawiązanie do naukowej teorii z ubiegłego wieku - teorii wszechświatów równoległych. Zaproponował ją amerykański fizyk Hugh Everett. Teoria ta, nie zagłębiając się w szczegóły, mówi mniej więcej tyle, że jeśli pewne zdarzenie, może się rozwinąć na wiele różnych sposobów to rozwija się na każdy z tych sposobów. Jak to możliwe? Otóż samo zdarzenie sprawia, że wszechświat dzieli się na tyle sposobów ile jest możliwych rozwinięć danej sytuacji. W myśl tej teorii istnieją więc światy, w których nasze życia potoczyły się zupełnie inaczej. Światy, w których podjęliśmy inne decyzje, w których wypadki, w jakich braliśmy udział, potoczyły się inaczej. Światy, w których jesteśmy szczęśliwsi i takie, w których żyje nam się bardzo ciężko. Są też światy, w których zwyczajnie nas nie ma z tych czy innych względów.

piątek, 14 października 2011

48. Oświaty kaganiec.

Dziś w porannym autobusie czy tramwaju dostrzec można było o wiele mniej młodzieży szkolnej niż zwykle. A jeśli już się jakaś duszyczka zabłąkała to ubrana jakoś odświętnie, "galowo". I uśmiech na twarzy szerszy niż zwykle o poranku. Ci "szczęśliwcy" jadą tylko na ślubowanie, podczas gdy ich koleżanki i koledzy ze starszych klas mają dzień wolny. Mamy oto bowiem święto państwowe popularnie zwane nadal Dniem Nauczyciela, a faktycznie od 1982 roku będące Dniem Edukacji Narodowej. Święto upamiętnia powstanie Komisji Edukacji Narodowej utworzonej na mocy uchwały Sejmu Rozbiorowego z 14 października 1773 roku. Czym zaś była owa KEN? Otóż była to organizacja, która po rozwiązaniu zakonu jezuitów we wspomnianym roku przejęła nadzór nad edukacją w Rzeczpospolitej. Było to pierwsze w Polsce, a jedno z pierwszych w Europie ministerstwo oświaty publicznej.

czwartek, 13 października 2011

47. Małpa wciskająca guziki.

Jakiś czas temu mignęła mi w telewizji reklama pewnego samochodu. Nieważne jakiej marki było to auto. Ważne, że była to kolejna prezentacja w rodzaju "zobacz co nasze auto zrobi za ciebie samo". Chyba nie śledzę motoryzacyjnych rewolucji wystarczająco dokładnie, przez co potrafią mnie jeszcze trochę zaskoczyć. Jak jednak, poza zaskoczeniem, powinienem zareagować na wieść o tym, że w samochodzie przyszłości dla mnie, jako kierowcy, będzie niewiele do roboty? Czy powinienem zamyślić się na chwilę nad poziomem naszej cywilizacji, nad pędzącym rozwojem techniki, która krok po kroku przybliża rzeczywistość do tego, co znamy z filmów science-fiction? Może i się zamyślam, pewnie nawet jestem pełen podziwu. Nie mogę jednak powiedzieć by mnie to uszczęśliwiało. Gdzieś pod skórą zaczyna mi przebiegać dreszcz pewnej niepewności. I rodzi się pytanie: czy to już ten etap, w którym powinienem zacząć się martwić?

poniedziałek, 10 października 2011

46. Bo to nie moje podwórko.

Podczas ostatniego wypadu wakacyjnego zdarzyło mi się odwiedzić Gród na Górze Birów (niedaleko ogrodzienieckiego zamku). Jest to rekonstrukcja dawnej osady z czasów początku państwa polskiego. Dodatkowo można było zobaczyć ekspozycje archeologiczne złożone z eksponatów znalezionych w pobliżu tego miejsca. Moją uwagę najbardziej przykuło coś innego. W szklanej gablocie można było zobaczyć przekrój poszczególnych warstw gleby. Poniżej znajdowała się szczegółowa informacja o tym z jakiego okresu poszczególne warstwy pochodzą, jak również jakiego rodzaju artefakty były w nich znajdowane (to pozwala dowiedzieć się nieco o naszych przodkach, którym po tej akurat warstwie ziemi dane było stąpać przed wiekami). Na samym szczycie znajduje się pokład uosabiający czasy współczesne. I jakie przedmioty można tam zobaczyć? Kapsle po piwie i zgniecione puszki...

niedziela, 9 października 2011

45. Diabolo.

Pozwolę sobie nieco jeszcze nawiązać do poprzedniej notki. O podobnych sprawach, a więc o takich, w których nieletni dopuszczają się poważnych przestępstw słyszy się ostatnimi czasy całkiem często. Raz na jakiś czas rozchodzi się wieść o tragedii, w której jeden dzieciak zabił, czy w inny sposób skrzywdził drugiego i porusza Polskę. Wciąż porusza, ale jakby za każdym razem nieco mniej. Chyba dzieje się to na tyle często, że zaczynamy się powoli przyzwyczajać. Oczywiście są zjawiska, do których nie powinniśmy, jednak to temat na osobną dyskusję. Chciałbym skupić się dziś na jednej z myśli, jaką równiez nagłaśniają media, przy okazji takich właśnie strasznych wydarzeń. W miarę nagłaśniania zaś myśl ta przenika do społeczeństwa, można powiedzieć, że przeniknęła dość głęboko. Obok stwierdzeń typu "Co się dzieje z tą młodzieżą?" słyszymy bowiem również "To wszystko przez te gry komputerowe!"

piątek, 7 października 2011

44. Ręce w kieszeniach.

Druga klasa jednego z gdańskich gimnazjów. Podczas nieobecności nauczyciela trzech chłopców dokonuje napaści na koleżankę. Czternastoletnia Ania zostaje brutalnie przyparta do ściany. Dwóch wyrostków ściąga jej spodnie i bieliznę. Obmacują ją po całym ciele, szczególnie po miejscach intymnych. Pozorują akt seksualny. Trzeci z nich filmuje całe zajście telefonem komórkowym. W końcu dziewczynie udaje się uciec. Wybiega ze szkoły kierując się prosto do domu. Następnego dnia zamyka się w swoim pokoju. Zaniepokojeni rodzice postanawiają w końcu wyważyć drzwi i znajdują córkę martwą. Powiesiła się na szkolnej skakance.

czwartek, 6 października 2011

43. HDD pełen wspomnień.

Precz z moich oczu! Posłucham odrazu! 
Precz z mego serca! I serce posłucha. 
Precz z mej pamięci! Nie! Tego rozkazu 
Moja i twoja pamięć nie posłucha.
Adam Mickiewicz 
Większość z Was rozpoznaje zapewne słowa naszego wieszcza narodowego. Pozwolę sobie uczynić z nich punkt wyjścia dzisiejszych rozważań. Jak zdarzyło mi się już kiedyś wspomnieć - ludzki żywot, jest zbiorem dni i lat jakie mamy za sobą. To co przeżyliśmy uformowało nas, zapełniło kartkę z naszą charakterystyką, nadało kształt temu, co nazywamy swoim "Ja". Mówiąc bardziej dokładnie sprawił to nie tyle przeżyty czas, co to, ile z tego czasu zapamiętaliśmy. W końcu wszystko co wiemy o sobie i innych, o otaczającym nas świecie zgromadziliśmy w naszych głowach, nauczyliśmy tego nasz mózg. Lata jednak upływają, a my podobnie jak wszystko inne poddajemy się podstawowemu prawu wszechświata - prawu zmian. Dzisiaj nic nie jest takie samo, jak było wczoraj. Pewne aspekty naszej egzystencji pojawiają się, inne znikają. Ludzie przychodzą i odchodzą z naszego życia. O większości z nich będziemy pamiętać jeszcze przez jakiś czas. O najważniejszych będziemy pamiętać długo. Czy naprawdę jest jednak tak, że niektórzy zostaną z nami na zawsze? Zachowani w szarych albumach wspomnień?

wtorek, 4 października 2011

42. Cze.

Czat. Mam wrażenie, że gdy w rozmowie pada to słowo na twarzach wielu osób pojawia się uśmiech. Swego czasu pewna znana kampania telewizyjna ("Cześć, jestem Wojtek i też mam 12 lat...") nakreśliła wszystkim pewien jasno określony obraz tego medium. Pokazano nam czaty jako przykład tego, że w internecie niczemu nie można ufać. Napiętnowano je, jako jedno z głównych zagrożeń dla najmłodszych użytkowników sieci. Ponadto zaś dano niejako do zrozumienia jakie są dwie główne grupy osób korzystających z czatów. Z jednej strony dzieci w wieku szkolnym, głównie uczniowie podstawówek. Z drugiej - osoby, które czat interesuje głównie ze względu na anonimowość, którą im oferuje. Pozwala stać się tym, kim tylko mają ochotę. Oczywiście tylko w jakichś skrajnych przypadkach są to jacyś pedofile, czy też mówiąc bardziej ogólnie osoby niebezpieczne. Często wystarcza im możliwość swobodnego wypowiadania się w sposób, na jaki nie mogą sobie pozwolić na co dzień lub też mówić o sprawach, o których mówić wprost się zwyczajnie wstydzą.

poniedziałek, 3 października 2011

41. Pytania zadawane sobie.

W życiu każdego z nas są chyba takie chwile, kiedy czujemy się zagubieni jak dzieci w ciemnym lesie. Siadamy przygnębieni, łapiemy się za głowę i zastanawiamy co zrobić ze sobą, ze swoim życiem. W głowie kołacze się wiele pytań a oczekiwane odpowiedzi nie nadchodzą w cudowny sposób tak, jakbyśmy tego oczekiwali. I nie są to wcale wyłącznie sytuacje kryzysowe, gdy mówimy, że "życie nam się wali". Czasami po prostu pijemy kawę czy patrzymy w okno i nagle uderza nas to paskudne uczucie braku czegoś. Podstawowej wiedzy o samym sobie. No dobrze, pewnie nie wszystkich. Zdaję sobie sprawę, że niektórzy potrafią przeżyć swoje życie w zasadzie nie zadając sobie takich pytań. Może mają to szczęście, że zwyczajnie znają odpowiedzi, są dla nich czymś naturalnym. A może nie i powinni te pytania czasami zadać?

40. Życie w stadzie.

Gdy jesteśmy jeszcze dziećmi zaczynamy się przystosowywać do życia w społeczeństwie. Trochę nam się w tym zresztą pomaga skłaniając, a niekiedy wręcz zmuszając do nawiązywania interakcji z rówieśnikami. W piaskownicy, na podwórku, później w szkole, krok po kroku uczymy się żyć w towarzystwie innych ludzi, być częścią grupy, a raczej wielu różnych grup. W końcu człowiek jest istotą społeczną i, poza nielicznymi wyjątkami, nie czuje się komfortowo nie mając do kogo gęby otworzyć. Sam proces przystosowywania się do koegzystencji z innymi przedstawicielami naszego gatunku jest dość złożony i przebiega inaczej u każdego z nas. Indywidualizm jednostki, dzielące nas różnice sprawiają, że z jednymi dogadujemy się lepiej, z drugimi gorzej. Czy da się jednak wyciągnąć jakiś wspólny mianownik? Nie tylko dla tej "nauki życia w społeczeństwie" ale i dla stosunków międzyludzkich w ogóle?