wtorek, 18 października 2011

49. Wszechświaty równoległe.

Pamiętacie może serial pod tytułem Sliders (w Polsce znany też jako Piąty Wymiar)? Jego główny bohater skonstruował urządzenie pozwalające przenosić się do innych wymiarów - alternatywnych rzeczywistości. Jest to nawiązanie do naukowej teorii z ubiegłego wieku - teorii wszechświatów równoległych. Zaproponował ją amerykański fizyk Hugh Everett. Teoria ta, nie zagłębiając się w szczegóły, mówi mniej więcej tyle, że jeśli pewne zdarzenie, może się rozwinąć na wiele różnych sposobów to rozwija się na każdy z tych sposobów. Jak to możliwe? Otóż samo zdarzenie sprawia, że wszechświat dzieli się na tyle sposobów ile jest możliwych rozwinięć danej sytuacji. W myśl tej teorii istnieją więc światy, w których nasze życia potoczyły się zupełnie inaczej. Światy, w których podjęliśmy inne decyzje, w których wypadki, w jakich braliśmy udział, potoczyły się inaczej. Światy, w których jesteśmy szczęśliwsi i takie, w których żyje nam się bardzo ciężko. Są też światy, w których zwyczajnie nas nie ma z tych czy innych względów.

Teoria Everetta nie została przychylnie przyjęta przez środowisko naukowe. W zasadzie można chyba powiedzieć, że został uznany za szarlatana. Po latach okazuje się, że teoria ta nie tylko ma naukowe podstawy, ale i da się ją matematycznie udowodnić. Można wykazać, że takie wszechświaty mogą istnieć, można wręcz oszacować odległość od najbliższej drugiej Ziemi, na której żyją nasze kopie. Może prawie takie same, może zupełnie różne. Ciekawe, prawda?

Nie będę jednak przytaczał tutaj matematycznych przykładów i wyliczeń, nie będę rzucał astronomicznymi cyframi. Nie chodzi mi również o żadne dzieła science-fiction, których autorzy z czasem podchwycili rzeczoną teorię. Zamiast tego opowiem Wam o czymś co niedawno zaobserwowałem, a jeśli nawet zaobserwowałem to wcześniej, to dopiero teraz we mnie uderzyło. Istnieją bowiem inne wszechświaty równoległe. Na tyle proste, że nie trzeba ich badać z pomocą nauk ścisłych. Na tyle bliskie, że możemy je dostrzec bez pomocy potężnych teleskopów. Co najważniejsze zaś - na tyle rzeczywiste, że nie musimy ich szukać na kartach fantastyczno-naukowych powieści i filmów. Są tuż obok. W naszym mieście, dwie ulice od naszego domu. Może za ścianą?

Przykład pierwszy:
Za namową znajomego udajesz się w miejsce, w którym co tydzień spotykają się miłośnicy szeroko rozumianej fantastyki oraz gier bez prądu. Spotkania takie skupiają się na rozmowach i spędzaniu wspólnie czasu nad grami planszowymi. Te ostatnie mogą Ci się kojarzyć z mniej lub bardziej odległym dzieciństwem. z tytułami pokroju Chińczyka czy Monopoly. Gdy docierasz na miejsce jesteś zaskoczony nie tylko nie widząc żadnego z tych tytułów, ale nawet czegoś co by je przypominało. Szybko okazuje się bowiem, że świat gier "bez prądu" oferuje o wiele więcej niż rzucanie kostkami i przesuwanie pionków po planszy o określoną liczbę pól. Bogactwo tytułów sprawia, że każdy, niezależnie od wieku, zawodu czy płci znajdzie tutaj coś dla siebie. Co więcej - spotykasz się z miłym powitaniem stałych bywalców spotkań, otwartych na nowe twarze. Szybko udaje Ci się odnaleźć wśród nich, świetnie spędzić czas robiąc coś, w gruncie rzeczy zupełnie nowego.

Przykład drugi.
Wieczorne wyjście na piwo kończy się w pewnym, wyjątkowym na swój sposób miejscu. Pozornie lokal jakich wiele. Ładny wystrój, przekąski, napoje mniej lub bardziej alkoholowe. Co go odróżnia od reszty? Otóż tradycja pod tytułem "Śpiewanki". Otóż raz w tygodniu spotyka się tutaj niemała grupka ludzi by posiedzieć przy piwku i pośpiewać wspólnie przy dźwiękach przyniesionych przez siebie gitar. Repertuar szantowo - podróżniczo - biesiadno - rozrywkowy nie każdemu przechodniowi, który zbłądzi tutaj wprost z ulicy będzie dobrze znany. Jeśli jednak choć trochę lubi dźwięki gitary, poezję śpiewaną czy też nucenie przy ognisku na pewno pokocha atmosferę tego miejsca. Miejsca, które również tworzą ludzie. W przeważającej większości znający się nie od dziś, jednak chętnie robiący miejsce przy stole dla nowej osoby, chcącej przyłączyć się do zabawy.

Domyślacie się już do czego powyższe przykłady zmierzają? Otóż wokół nas, bliżej lub dalej dzieje się nieprawdopodobnie dużo rzeczy, o których nie mamy pojęcia. Rzeczy dobrych i pięknych, które mogłyby wiele wnieść do naszego życia. W chwili, gdy czytasz te słowa gdzieś w Twojej okolicy, w Twojej miejscowości czy na Twoim osiedlu dzieje się coś wspaniałego. Oczywiście spora część tych zdarzeń by nas nie zainteresowała, z tych czy innych względów nie dostrzeglibyśmy tej "wspaniałości" (poniekąd to kwestia tego, że nie zawsze jesteśmy otwarci na rzeczy nowe, ale to temat na inną dyskusję już). Są też jednak takie, które natychmiast przypadłyby nam do gustu. Miejsca, w których zakochalibyśmy się od pierwszego wejrzenia. Grupki ludzi, których natychmiast poczulibyśmy się częścią. Gdybyśmy tylko wiedzieli, że istnieją.

To są właśnie zupełnie prawdziwe, bliskie i namacalne wszechświaty równoległe. Światy zupełnie inne od naszego własnego. Światy, w których obowiązują inne reguły, przyzwyczajenia, normy. Światy, w których żyją zupełnie inni ludzie. Inaczej spędza się czas, przesiaduje w innych miejscach, o czymś innym się mówi. Światy w których opowiada się trochę inne dowcipy, trochę głośniej czy ciszej się z nich śmieje. Światy, w których je się to, czy tamto, w których inaczej się miesza herbatę. W zasadzie zupełnie takie same jak te, które możemy poznać w utworach science-fiction czy wspomnianej naukowej teorii. Odmienne realia, czasami trudne do wyobrażenia. A jednak jak najbardziej prawdziwe.

Miłą jest świadomość istnienia takich światów. To jedna z tych myśli, dzięki którym jestem przekonany, że świat to co "coś więcej". Że zawsze będzie coś więcej. Więcej niż codzienność. Monotonia, wyścig szczurów, polityka, pogoda. Poranna kawa i wieczorne wiadomości. Zawsze można znaleźć coś innego, spróbować, nauczyć się. Może w tym zupełnie nowym czymś odnajdziemy cząstkę siebie? Może, gdy znajdziemy się między tymi zupełnie nieznanymi nam do tej pory osobami poczujemy nieoczekiwanie, że wcale nie jestesmy tam tacy obcy?

Wyjdźmy więc czasami z domów. Zróbmy duży krok, aby wydostać się z ram swojego życia czy naszego własnego świata. Spójrzmy na to co nas otacza trochę jak ten naukowiec czy fantasta. Uwierzmy, że wszechświaty równoległe istnieję i są całkiem niedaleko. Może tuż za zakrętem, może w następnej bramie. Może w murach tego niepozornego budynku, który mijamy każdego dnia? Szukajmy, a przynajmniej bądźmy otwarci, gdy ktoś już znalazł i chce się z nami takim odkryciem podzielić. Warto.

7 komentarzy:

  1. :D a tak poważnie hmmm... ^^
    Dobrze jest :)
    I to prawda, warto wyjść i poznać "inny" świat :P
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Może i warto ale w pewnej miejscowości na k.. nie radzę :) bo na pewno się człowiek rozczaruje.

    Ło napier... te notki jak z lasera. "Jeb jeb, jebjebjeb na oślep!"

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm w Twojej miejscowości jak sądzę?
    Oj tam! Na pewno by się człowiek nie rozczarował;P


    Bo on ma taki laser... :D wciska "START" i notki same się dodają ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak tak w mojej. Uwierz każdy by się rozczarował, chyba że pije jak głupi, uwielbia gnoić ludzi i ma ochotę wszystko rozpierdalać. Wtedy znajdzie dla siebie idealne towarzystwo.

    Jeb jeb notkę z dzidy! Tak on to robi!

    OdpowiedzUsuń
  5. hahaha :P:P
    ano robi tak robi :D
    ale to dobrze, ze tak robi :P jest przynajmniej co poczytac ;p


    Tam oj ;) nie byłam u Ciebie w miejscowości, ale może nie jest tak źle... :]

    OdpowiedzUsuń