środa, 19 października 2011

50. Doskonała niedoskonałość.

W powieści Sergio Kokisa pt "Mistrz Gry" główny bohater spotyka wcielenie Boga. W jednej z rozlicznych rozmów, dość kontrowersyjnych z resztą, Bóg wyjawia mu prawdę o stworzeniu świata. Okazuje się, że nasz świat nie jest pierwszym jego dziełem. Wcześniej wykreował już kilka innych, doskonałych jak On sam. Nie był z nich jednak zadowolony. Obserwowanie świata bez skazy nie dawało mu satysfakcji, nudziło go. W końcu stworzył więc świat pozbawiony przekleństwa doskonałości - nasz świat. Ten dopiero uznał za piękny, wart tego, by pozwolić mu istnieć i uczynić areną jego tytułowej "gry". Niedoskonałość Ziemi a zwłaszcza jej mieszkańców - ludzi - okazała się na swój sposób... doskonała.*

Pomijając na swój sposób bluźnierczą i wywracającą nasz obraz Boga do góry nogami wymowę całej powieści, chciałbym się skupić na tej jednej myśli. Jak wyglądałby świat, gdyby był jedną z wcześniejszych wersji samego siebie, tą doskonałą? Jak wyglądałoby nasze życie? Czy istoty doskonałe to nadal istoty wolne? Nie mają wad, a więc nie mogą podejmować złych decyzji. Nie mają prawa dokonać niewłaściwego wyboru, popełnić błędu. Nie mogą nawet podjąć innej decyzji niż ta najlepsza, optymalna w danej sytuacji. Wolna wola przestaje więc istnieć. Istoty takie muszą się zachowywać w pewien ściśle określony sposób, są zaprogramowane na pewien rodzaj postępowania. Zachowują się jak maszyny, a nawet gorzej. Urządzeniom mechanicznym zdarzają się bowiem "błędy", minimalne choćby niedokładności, czasami zaś usterki. Istotom doskonałym nie.

Tacy "ludzie" byliby tak naprawdę pozbawione cech indywidualnych. Wszystkiego tego, co czyni nas wyjątkowymi w oczach innych. Nie byłoby piękna, gdy wszystko byłoby idealnie piękne. Nie byłoby mądrości, jeśli wszyscy, będąc perfekcyjnymi jednostkami, posiadali by tę samą, ogromną wiedzę. Nie byłoby mowy o jakichkolwiek osiągnięciach artystycznych, sportowych, intelektualnych. Niczego, czym jeden człowiek mógłby wzbudzić podziw innych, zaimponować im. W końcu każdy by tak umiał.

W zasadzie nie byłoby też losowości. Zbiegi okoliczności są czymś chaotycznym, zdecydowanie nieodpowiednim w doskonałym świecie. Większość z nich wynika zaś z pewnych niedociągnięć ludzi. To oni w końcu sprawiają, że coś nie idzie z godnie z ustalonym planem, gdy nie potrafią wykonać precyzyjnie swojej części tego planu. W ten sposób nasze życie zostałoby odarte z wielu niesamowitych sytuacji. Studentka nie potknie się niosąc książki i nie pozna chłopaka, który, przechodząc akurat obok, pomógłby je pozbierać. Nie trafimy w nowe, niezwykłe miejsce w skutek tego, że skręciliśmy przez pomyłkę w złą uliczkę. Nic z tych rzeczy, żadnych zaskoczeń, żadnych niespodzianek. Wszystko zgodnie z planem.

Powyższe przykłady są z pewnością jednymi z wielu. To zaledwie pierwsze trzy refleksje na temat doskonałego świata, jakie przyszły mi do głowy. Wydaje się jednak, że są wystarczającymi wskazówkami, by pozwolić nam odpowiedzieć na pytanie: czemu dopiero niedoskonałość jest doskonała, godna podziwu i piękna?

Wróćmy oto na naszą drogą Ziemię. Świat, co do którego niedoskonałości nie ma wątpliwości nikt, kto chodź raz oglądał wieczorne wiadomości, czy przeglądał prasę. Świat zamieszkały przez ludzi bez wyjątku posiadających pewne wady. W pewnym sensie zasmucająca jest ta nasza "ułomność". Rodzimy się bowiem ze skłonnością do podejmowania złych decyzji, do kierowania się niewłaściwymi wartościami. Mając do wyboru dobro i zło chętnie sięgamy po to drugie, bowiem taka droga jest prostsza, nie wymagająca poświęceń, bardziej przyjemna. Ulegamy nałogom i złym wpływom, spod których niełatwo się wyzwolić. Czasem wystarcza jeden nieostrożny krok, by znaleźć się na ścieżce wiodącej stromo w dół. Jesteśmy istotami pod każdym względem kruchymi, przemijalnymi. Czas jaki został nam dany jest relatywnie niedługi w porównaniu z trwaniem świata, który zamieszkujemy. Targają nami nieustanne wątpliwości. Rozpamiętujemy przeszłość, próbujemy przewidzieć przyszłość. Rozdzierają nas skrajne emocje, paraliżując i utrudniając podejmowanie decyzji. Jesteśmy pod wieloma względami ograniczeni, słabi. Cóż więc w nas takiego doskonałego?

Poza wszystkimi tymi "wadami konstrukcyjnymi" posiadamy jedną wspaniałą cechę. Skłonność do występowania przeciw temu wszystkiemu. Przeciwko światu, który, jak nam się czasami zdaje usiłuje nas zdeptać swym ogromnym glanem**. Przeciwko nam samym, naszym wadom, przeciwko wszystkiemu temu, co nas hamuje i czyni małymi. Coś w naszym wnętrzu zmusza nas do pracy, do walki. I nie jest to wcale proste dążenie do przetrwania, przeżycia. Nie ograniczamy się jedynie do tego. Działamy by realizować własne marzenia, działamy na rzecz innych osób, nie zawsze w oczywisty sposób nam bliskim. Działamy, by coś udowodnić światu lub sobie. Działamy, bo... jesteśmy czymś więcej niż dwunożne worki mięsa i kości powleczone skórą. Nie chcemy tylko egzystować. Chcemy ŻYĆ.

Nikt nie jest doskonały. Strażak boi się i odczuwa ból oparzeń jak każdy inny człowiek, a jednak wchodzi do płonącego, grożącego zawaleniem się budynku by ratować uwięzionych w nim ludzi. Matka, zmęczona i głodna odmówi sobie jedzenia by nakarmić swe dzieci, będzie pracować jeszcze ciężej, by zapewnić im byt. Ktoś po ciężkim wypadku podda się czasochłonnej, bolesnej rehabilitacji by odzyskać sprawność. Nie podda się, nie zrezygnuje z marzeń. Z protezą nogi zdobędzie ośmiotysięcznik. Straciwszy ręce nauczy się prowadzić samochód rajdowy za pomocą samych tylko nóg. Arabski książe zamiast przetrwonić swój majątek na wyrafinowane rozrywki czy wykupywanie klubów piłkarskich postanowi przeznaczyć jego część na sfinansowanie operacji potrzebującym dzieciom z całego świata. Operacji, na które w żaden sposób nie mogłyby sobie pozwolić, a potrzebują ich, by normalnie funkcjonować. By dalej żyć. Ludzie, których w poprzednim roku dotknęła powódź, a w tym udało im się jej uniknąć organizują zbiórkę pieniędzy i darów dla tych, którzy teraz, znaleźli się na ich miejscu. A przecież sami ledwie odbudowali swe domy, wrócili do normalnego życia.

Oto jest nasza niedoskonała doskonałość. Posiadamy cechy, które zdają się stawiać na straconej pozycji. Z punktu widzenia jakiejś pozaziemskiej cywilizacji, która mogła by zaobserwować rozgrywające się na powierzchni naszej planety dramaty, klęski, wojny, wydajemy się pewnie istotami godnymi pożałowania. A jednak potrafimy postępować inaczej. Potrafimy, na przekór wszystkiemu co w nas złe, słabe, niedoskonałe, postąpić w sposób wspaniały. Oczywiście nie zawsze, przez co obok rzeczy pięknych dzieje się niemało okropności. Ważna jest jednak sama możliwość do przeciwstawienia się nieidealnej naturze, dążenie do tego, walka z samym sobą, z której potrafimy wyjść zwycięsko.

My. Niedoskonali ludzie.

*Możliwe, że nieco zniekształcam tę scenę. Trochę czasu minęło odkąd to czytałem, a nie mam teraz pod ręką książki. Nawet jeśli brzmiało nieco inaczej i tak stało się pewną inspiracją do tych rozważań.
**A czym, bamboszem? Japonką?

2 komentarze:

  1. haha :P Taak bamboszem ;D
    Kapciuszkiem ;D


    // Jedna z lepszych notek jak dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niedoskonała doskonałość. Paradoks, który odnajduje swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości.
    Owszem nasz świat nie jest doskonały. Pełno w nim zła. Ludzie także nie są doskonali. Ale nie wiem czy nazwałabym to ułomnością. Na swój sposób to jest piękne. Bowiem przez tą naszą niedoskonałość spotyka nas wiele ciekawych rzeczy. Mamy miłe wspomnienia. Weźmy pod uwagę tą studentkę, o której wspomniałeś. Przez to, że się potknęła poznała chłopaka, który jej pomógł. Może właśnie ta chwila nieuwagi całkowicie odmieni jej życie? Może przypadkowo spotkany nieznajomy stanie się dla niej kimś ważnym?
    Nie. Nie jesteśmy doskonali. Ale w niektórych przypadkach to jest właśnie tą wspaniałą cechą ludzką :)

    OdpowiedzUsuń