niedziela, 9 października 2011

45. Diabolo.

Pozwolę sobie nieco jeszcze nawiązać do poprzedniej notki. O podobnych sprawach, a więc o takich, w których nieletni dopuszczają się poważnych przestępstw słyszy się ostatnimi czasy całkiem często. Raz na jakiś czas rozchodzi się wieść o tragedii, w której jeden dzieciak zabił, czy w inny sposób skrzywdził drugiego i porusza Polskę. Wciąż porusza, ale jakby za każdym razem nieco mniej. Chyba dzieje się to na tyle często, że zaczynamy się powoli przyzwyczajać. Oczywiście są zjawiska, do których nie powinniśmy, jednak to temat na osobną dyskusję. Chciałbym skupić się dziś na jednej z myśli, jaką równiez nagłaśniają media, przy okazji takich właśnie strasznych wydarzeń. W miarę nagłaśniania zaś myśl ta przenika do społeczeństwa, można powiedzieć, że przeniknęła dość głęboko. Obok stwierdzeń typu "Co się dzieje z tą młodzieżą?" słyszymy bowiem również "To wszystko przez te gry komputerowe!"

"Przemoc w grach komputerowych". Aż chciałoby się powiedzieć, że jest to dyskusja stara jak świat. Nie dociekam kto pierwszy podniósł ten temat, jednak wydaje się, że jest prawie tak stary jak same gry komputerowe. Zawsze chyba znalazł się ktoś, kto uznał, że dawanie młodym ludziom broni do ręki, nawet w wirtualnym świecie, nie jest najlepszym pomysłem. Dziś dzięki mediom z takimi opiniami można po prostu dotrzeć do szerszej grupy odbiorców. Co ważniejsze zaś, zwolennicy omawianej teorii mają, jak im się wydaje, niemało argumentów na jej poparcie. Mamy bowiem naprawdę sporo tytułów, w których nie chodzi o nic więcej jak o zabijanie. W pewnym momencie pojawiły się nawet gry oferujące nam możliwość wcielenia się w gangstera, ze wszystkimi tego konsekwencjami. W innych z kolei nie chodzi o fabułę jako taką, a o samo wykonanie gry. Zaczynało się od dużej ilości krwi, co było względnie łatwe do pokazania. Później pojawiło się chociażby coś takiego jak "strefy trafień" a więc możliwość odstrzelenia przeciwnikowi głowy, ręki czy stopy. Teraz zaś dochodzi do tego fotorealistyczna grafika, która sprawia, że granica światów - wirtualnego i realnego - zdaje się nieco zacierać.

Wspomnianej granicy dotyczy kolejny z argumentów "na nie". Okazuje się bowiem, że niektórzy zatracają się w wygenerowanym przez komputer świecie. Gdy zaś odwracają głowę od monitora nie mają świadomości, że to już nie zabawa. Nie neguję istnienia takich przypadków, przeciwnie - mam świadomość, że takowe mogą mieć i mają miejsce. Ich liczba jest jednak stosunkowo niewielka i moim zdaniem niczego nie dowodzą. W końcu nie tylko w grach mamy do czynienia z przemocą, wulgaryzmami i seksem. W telewizji tego nie brakuje czy to w filmach fabularnych czy w codziennych wiadomościach (nie wspominając o większości kreskówek, które też wytyka się czasami palcem). Idąc dalej możemy napiętnować również książki. W końcu tam również tego nie brakuje. Na swój sposób potrafią nawet bardziej wpłynąć na odbiorcę niż gry czy filmy, które pokazują tylko pewien obraz. Takie "Cierpienia Młodego Wertera" na przykład. Krótko po publikacji (koniec XVIII wieku) czytelnicy urzeczeni postawą tytułowej postaci zaczęli ją naśladować, co drastycznie zwiększyło liczbę samobójstw...

Sam w dzieciństwie naoglądałem się brutalnych filmów, w których lała się krew i fruwały wnętrzności. Sam grałem w gry, o których tutaj mowa. Mam też wielu znajomych, którzy grali dużo więcej ode mnie, rzec by można - stracili młodość na graniu. I co? Jakoś nikt z nas nie biega po ulicach z nożem w ręku. Nie napada na przechodniów, nie kradnie samochodów. Większość nawet głosu nie podnosi specjalnie. Morał? To nie gry są złe. Nie one powodują problem. Problem istnieje w niektórych ludziach zanim jeszcze usiądą do komputera, zanim obejrzą film, przeczytają książkę czy komiks. Może jest to jakiś bodziec, który uruchamia "to coś" co w nich siedzi. Z pewnością jednak nie jest to główna przyczyna takich zachowań. Przeciętny człowiek, gracz, potrafi odróżnić to, co dzieje się w grze, od tego, co dzieje się za oknem. Nocą usiądzie do jakiejś strzelanki, "Zabije" setki, jeśli nie tysiące, przeciwników, a rano jakby nigdy nic pójdzie po mleko albo do szkoły. I przez myśl mu nie przejdzie, by zrobić komuś krzywdę.

Inną sprawą jest oczywiście dostępność takich gier dla poszczególnych grup wiekowych. Na piętnasto - szesnastolatku większość wspominanych widoków nie zrobi za dużego wrażenia, nie odciśnie mu się piętnem na psychice. Byłoby jednak lepiej, by z podobnymi scenami nie spotykały się na przykład dzieci siedmioletnie. Problem poniekąd rozwiązano. Filmy - czy to kinowe czy telewizyjne - mają przypisane ograniczenia wiekowe. Od jakiegoś czasu podobnie jest z grami (system klasyfikacji PEGI). Czy to wystarcza? Oczywiście, pod warunkiem, że rodzice są zainteresowani tym, co robią ich pociechy. To oni bowiem decydują, czy pozwolić potomstwu oglądać taki czy inny film w telewizji, oni kupują gry, a jeśli nie to powinni zerknąć na odpowiednią półkę i sprawdzić, czy nie pojawiło się tam coś, co pojawić się nie powinno. Nie mówię o jakimś ciągłym obserwowaniu, grzebaniu po wszystkich kontach w poszukiwaniu tego co zakazane. Wystarczy zwykłe zainteresowanie. "Cześć synku / córeczko. W co tam grasz?"


Jak pewnie niektórzy zauważyli, w tekście nie pojawia się właściwie żadne tytuły gier, które mogłaby świecić przykładem. Czemu tak jest? Z jednej strony nie widzę takiej potrzeby. Każdy lub prawie każdy dobrze zna gry, które są doskonałymi przykładami tego o czym mowa. Większość domyśla się o jakich tytułach mówiłem. Z drugiej zaś strony, zauważyłem ciekawe zjawisko występujące w artykułach o tej tematyce. Otóż najpierw mówi się, że problem istnieje, może nawet piętnuje go. Później zaś podaje wprost taką czy inną listę tytułów z krótkim opisem. czyżby nikomu nie przyszło do głowy, że jest to nic innego jak doskonała reklama?

3 komentarze:

  1. A jednak w tytule się pojawiło.xd


    // No tak i znowu wszystko idzie w sumie na rodziców. Bo to prawda;/ jeśli nie oni zaczną wychowywać dzieci to kurde telewizja tego nie zrobi. Troche zainteresowania! Którego tak bardzo brakuje w XXI wieku ... o. i to jest dobry temat na notke.

    =)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma takiej gry komputerowej jak "Diabolo". :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha :P źle przeczytałam nooo^^
    Tam oj, tam oj ;P :*

    OdpowiedzUsuń