poniedziałek, 1 sierpnia 2011

01. Eksperyment czas zacząć.

Jakiż to zły duch podkusił mnie by spróbować swych sił w prowadzeniu bloga? Chęć podzielenia się swoimi śmiesznymi problemami ze światem? Nie sądzę. Kogo obchodzi czy zjadłem na śniadanie płatki czy pączka, że rozładował mi się akumulator w aucie bo nie domknąłem drzwi, albo znalazłem na wiadukcie nieskasowany bilet komunikacji miejskiej? Pewnie kogoś by obeszło. Mnie nie specjalnie, więc i opowiadać o tym nie zamierzam.


Czemu więc się na to porywam? Po pierwsze z ciekawości. Przez jakiś czas już o tym myślałem, a teraz - stało się. Po drugie, z chęci zrobienia czegoś nowego przy okazji tych niby-wakacji. Po trzecie z chęci "szlifowania warsztatu" powiedzmy. Skoro wrodzone lenistwo i skłonność do marnotrawienia ilości czasu wprost proporcjonalnej do czasu posiadanego mocno utrudniają mi ruszenie jakiegoś opowiadania, może choć w ten sposób się zmobilizuję by coś tam czasami napisać. W reszcie po czwarte - by się jakimiś treściami jednak ze światem podzielić.

Jakie to treści spytacie? Różne, pomijając oczywiście te błahostki wspomniane na początku. Może fragment jakiejś historii prawdziwej lub zmyślonej. Może jakieś moje przemyślenie, które uderzy we mnie gdy będę sunął tramwajem po krzywych torach (nawiasem mówiąc: wg Nietzschego "wielkie myśli rodzą się podczas marszu". Zastanawiam się czy byłby tego samego zdania, gdyby jeździł codziennie transportem publicznym). A może zdarzy mi się poużalać nad sobą nieco. To wydaje się w jakiś sposób nieuniknione, gdy chce się pisać o tym co się akurat zalęgło człekowi w głowie. Prędzej czy później jedna z tych rzeczy wyda się czytelnikowi mniej lub bardziej żałosna. Trudno, jakoś to przeżyjecie.

Jak zaś będzie wyglądała natura eksperymentu? Bardzo prosto. Jak widać w tytule* jego czas trwania jest ściśle określony. Zakładam, że jeden dzień = jeden wpis. Mam nadzieję, że z jednej strony uda mi się z tych założeń wywiązać, z drugiej zaś, że wpisy owe nie będą jedynie napisanymi "na odwal się" zapychaczami, a jakąś tam śladową wartość da się w nich odnaleźć. A co po upływie założonego czasu? Zobaczymy. Zastanowię się nad całością tego, co uda mi się wyrzeźbić. Na podstawie owych przemyśleń, jak i ewentualnej odezwy Reszty Świata (w której to roli witam Was serdecznie) podejmę decyzję co z tym zrobić. Pozwolić umrzeć, czy w jakiś sposób kontynuować? Czas pokaże.

*Kto widzi ten widzi...

5 komentarzy:

  1. No cóż. Pożyjemy, poczytamy^^.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może się w końcu dowiemy co stało się z kozą Gruzina?

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Lolcią ;) Pożyjemy poczytamy ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonim ze Skierniewic7 listopada 2011 09:33

    Hej!
    Jestem nowym czytelnikiem Twojego bloga. Bardzo ciekawa inicjatywa. Trzymam za Ciebie kciuki, choć po ilości wpisów w archiwum widzę, że rozpędziłeś się ponad 31 dni ;).

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń