piątek, 30 grudnia 2011

69. Kowal i największe kłamstwo.

Czasami czujemy się skazani na porażkę, z przyczyn od nas niezależnych. Po przecież nie możemy wiele* zrobić z naszym wyglądem, nie możemy połknąć pigułki, która uczyni nas lotnymi intelektualnie, czy uzdolnionymi w jakiejś dziedzinie. Innym razem gdy przestaje nam się układać i popadamy w kłopoty zaczynamy szukać winnych wszędzie wokół. Pytamy samych siebie: Czemu los tak okrutnie mnie potraktował? Czemu Bóg się ode mnie odwrócił? Czemu ludzie mnie wykorzystują, bawią się moimi uczuciami? I wydaje nam się, że to wszystko nie nasza wina. Robiliśmy wszystko jak należy, byliśmy "w porządku". A jednak coś się rozsypało i zostaliśmy sami ze spiętrzonym stosem problemów do rozwiązania.Czy naprawdę tak jest? Czy rzeczywiście tak wiele aspektów naszego życia jest poza naszą kontrolą?

Wydaje się to wygodnym podejściem. Wystarczy uznać samego siebie za ofiarę losu, umyć ręce od odpowiedzialności za własne życie i nie musimy się starać. "Jestem za głupi na naukowca" więc dam sobie spokój z nauką. "Nie jestem dość atrakcyjny/a" więc porzucę marzenia o aktorstwie. Nie będę się uczył tańca, bo "brak mi predyspozycji". I tak dalej i dalej. I nie chodzi mi w tej chwili o brak elementarnej wiary w samego siebie - co też jest sporym problemem niektórych osób. Mam tutaj na myśli przekonanie, że są w nas samych pewne ograniczenia, których nie możemy przeskoczyć. A to jest bzdura. W każdej dziedzinie radzimy sobie lepiej lub gorzej. Jednemu nauka języka chińskiego zajmie rok i przyjdzie względnie łatwo, drugi będzie się z tym zadaniem zmagał przez lat dziesięć, a będą to lata wypełnione mozolną pracą**. Nie znaczy to jednak, że to dla niego nieosiągalne.

Owszem, szanse nie są wyrównanie i nie mamy się co oszukiwać. Rodzimy się obciążeni pewnym bagażem. Genetyka nadaje nam pewne cechy fizyczne i umysłowe, na które nie mamy wpływu. Doświadczenia życiowe rodziców sprawiają, że wpaja nam się takie czy inne wartości. Rodzimy się jako dzieci ludzi zamożnych lub ubogich, w tym czy innym zakątku świata. Dla każdego z nas start jest inny i często od nosimy wrażenie, że to niesprawiedliwe. Ta wyprawka, jaką otrzymujemy od życia, nie decyduje jednak o tym co możemy w życiu osiągnąć, a czego nie możemy. W zasadzie nie ma rzeczy niemożliwych.*** Trzeba być konsekwentnym w działaniach, pracować sumiennie by osiągnąć cel, nie rezygnować z marzeń. Nie poddawać się, nie podjąwszy wsześniej próby. Nie poddawać się po porażce, jeśli się taka zdarzy. Bowiem:

"Sukces nigdy nie jest ostateczny. Porażka nigdy nie jest totalna. Liczy się tylko odwaga."
— Winston Churchill

Podobnie ma się sprawa z naszymi kompleksami. Nie podobają nam się pewne cechy naszego wyglądu, czujemy się nieatrakcyjni dla płci przeciwnej. Prym wiodą w tym chyba kobiety, mając sobie zawsze milion rzeczy do zarzucenia i starając się te tak zwane niedoskonałości, korygować wszelkimi środkami. Prawda jest jednak taka, że jeśli zależy Ci na poważnym związku z drugą osobą, a nie na tym, by uczynić ze swojego ciała obiekt wystawiony na sprzedaż, to wszystkie te drobiazgi są tak naprawdę bez znaczenia. "Każda potwora znajdzie swego amatora" jak mówi porzekadło i... tak jest w istocie. Gdzieś tam czeka na Ciebie ktoś kto zechce Cię taką / takiego jakim jesteś nie chcąc w Tobie wprowadzać żadnych zmian. Żadnych. Z tego, co Ty uważasz za wady uczyni zalety dodające Ci wyjątkowości. Bo koniec końców liczą się uczucia a nie kształty, rozmiary czy jakieś przyjęte standardy co do tego, kto jest "ładny" kto "brzydki". Serio.

Teraz kwestia druga, czyli sytuacje, w których coś nam się nie udaje bo "mieliśmy pecha" lub zawinił ktoś trzeci. Jeśli nam się nie poszczęściło, to może niepotrzebnie pozostawiliśmy jakieś sprawy w rękach losu? Sami podjęliśmy ryzyko wchodząc do kasyna i stawiając na szali ostatnie pieniądze. Zrzekliśmy się możliwości decydowania o tym, jak się sprawy dalej potoczą. Nie miejmy więc pretensji, że potoczyły się nie po naszej myśli. Tak samo jest z ludźmi. Ktoś zawiódł nasze zaufanie. Owszem, zawinił i jest "tym złym" ale to my mu na to pozwoliliśmy. Źle oceniliśmy tę osobę, daliśmy się omamić. Widocznie jeszcze nie wystarczająco znamy się na ludziach i musimy się wiele nauczyć - niech to będzie dla nas lekcja. Darzyliśmy uczuciem osobę, która tego nie odwzajemniła, czy też okazała się zupełnie niewarta naszych uczuć? Trudno, popełniliśmy błąd. Być może był trudny do uniknięcia, w końcu kierowaliśmy się emocjami, a ta osoba mogła nam dodatkowo "namieszać w głowie" w sposób mniej lub bardziej świadomy. A może i to nas czegoś na uczy na przyszłość? Lepiej przystosuje do życia i budowania relacji z innymi ludźmi? Kto wie. W każdym bądź razie tak to powinniśmy właśnie odbierać. Nie jako osobiste klęski, popełnione błędy, czy przyjęte ciosy, a jako lekcje. Lekcje, które uczynią nas silniejszymi i lepszymi ludźmi, lepiej przygotowanymi na to, co ma się jeszcze wydarzyć w naszym życiu.

Wiem, że na to co robimy, jak i z kim spędzamy czas, jakie podejmujemy decyzje, ma wpływ wiele czynników, ale są to wszystko czynniki drugorzędne. Ostateczną decyzję na temat tego czy iść w prawo czy w lewo podejmujemy my sami i nikt po za tym. Dopóki jesteśmy w stanie się poruszać, czy choćby świadomą myślą porozumieć ze światem - decydujemy o sobie. Dopóki nie zamkną nas w klatce, to my wybieramy gdzie chcemy być i co robić. Wybieramy jakim uczuciom chcemy się poddawać, za którymi marzeniami najdłużej gonić. I w ostatecznym rozrachunku wybieramy czy jesteśmy szczęśliwi czy nie****. Jesteśmy kowalami swego losu.

A jakie jest największe kłamstwo świata? – To mianowicie, że nadchodzi taka chwila, kiedy tracimy całkowicie panowanie nad naszym życiem i zaczyna nim rządzić los. W tym tkwi największe kłamstwo świata. 
- Paulo Coelho

Postawiłem cię pośrodku świata, abyś tym łatwiej mógł spoglądać wokół siebie i widzieć to, co jest. Stworzyłem cię jako istotę ani niebiańską, ani ziemską(…), abyś mógł samego siebie rzeźbić i przezwyciężać.
Marek Baraniecki - Głowa Kasandry 

*W dzisiejszych czasach można zrobić całkiem sporo, ale nie każdego stać na operacje plastyczne. I nie każdy ma ochotę dobrowolnie kłaść się pod nóż.
**Dane wzięte "z palca" oczywiście, jedynie dla przykładu.
***Oczywiście, że są wyjątki, jak chociażby to, że nie możemy tak naprawdę wpłynąć na uczucia drugiej osoby.
****Zdaje się, że się nieznacznie powtarzam, ale tylko w tym stwierdzeniu...

3 komentarze:

  1. Nie no komentarz u góry jest epicki, ja sam nie powstydziłbym się czymś takim. Trzy cięte litery. Jedno słowo... Jak jedno jebnięcie z dzidy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak się jest na tak niskim poziomie intelektualnym to się i skomentować nie umie ^^

    Notka jak dla mnie jest w porządku.

    OdpowiedzUsuń