sobota, 24 grudnia 2011

68. Nieskładane nieżyczenia.

W okresie przedświątecznym proszę zawczasu wszystkich znajomych by odpuścili sobie i nie składali mi życzeń. W roku ubiegłym nieliczne osoby się wyłamały, głównie za sprawą tego, że nie widziały mojego opisu. Wszystko wskazuje jednak na to, że w tym roku moja małą "akcja" odniosła pełen sukces. Nikt nawet nie spróbował. Może Was dziwić moje postępowanie i dość konsekwentny sposób w jaki walczę z tą piękną tradycją, ale ja już zwyczajnie miałem tego dość. Miałem dość tego, że w Święta Bożego Narodzenia lub na krótko przed nimi ludzie zasypują mnie różnego rodzaju życzeniami, które w gruncie rzeczy nie mają żadnej wartości ani dla mnie ani dla większości z nich.

Nie czepiam się już wcale tego, że życzenia te się nie spełniają. To w końcu nie czarodziejskie zaklęcia, które mogłyby uczynić mnie pięknym i bogatym. Bardziej chodzi mi o to, że są zwyczajnie nieszczere. Otrzymywałem nieraz życzenia od osób, z którymi praktycznie nie utrzymywałem kontaktu lub też w ogóle ich nie znałem. Co ich może obchodzić czy w nadchodzącym roku będę zdrowy, albo czy spełnią się moje marzenia? Prawdopodobnie nic ich to nie obchodzi. Określenie "życzyć komuś", które powinno znaczyć "chcieć czegoś dla drugiej osoby" sprowadziło się do przekazania kilku zdań za pomocą dowolnego środka komunikacji, najlepiej jak najtańszego. Większość z tych osób nie wysila się nawet by sklecić samodzielnie tych kilka mniej lub bardziej rymowanych słów o szczęściu i wszelkiej pomyślności. Po co się z resztą wysilać skoro teraz, w dobie internetu, wystarczy wejść na odpowiednią stronę, znaleźć odpowiedni tekst na daną okazję, skopiować, wkleić i wysłać. Jeśli wybiorą trafnie a odbiorca nie jest zbyt dociekliwy, może nawet odnieść wrażenie, że są to ich własne słowa. I myśli sobie naiwny jakich to ma wspaniałych znajomych czy rodzinę, skoro takie życzenia mu wysłali.

Oczywiście dla niektórych to już zupełnie normalne, że wzajemna wymiana życzeń sprowadza się do metody Copy'ego - Paste'a (czyt. Kopiego - Pejsta). Przyznaję, swego czasu sam nie byłem lepszy. Dostawałem jakąś ładną rymowankę od osoby A, wysyłałem ją do osoby B zmieniając jedynie podpis. Gdy przychodziła odpowiedź od osoby B postępowałem w analogiczny sposób przekazując radosną nowinę do osoby A. I po kłopocie. W końcu jednak dotarło do mnie jakie to wszystko jest idiotyczne i dałem spokój. Najpierw przestałem korzystać z gotowych formułek. Życzenia wymyślałem sam, a składałem je tylko nielicznym, najważniejszym dla mnie osobom. Po jakimś czasie i z tym dałem sobie spokój. Te "najważniejsze osoby" i tak wiedzą, że im dobrze życzę. Staram się dawać im to do zrozumienia na co dzień.

Jak w większości przypadków i tu pojawią się wyjątki. Po pierwsze osoby, które naprawdę składają życzenia prawdziwe i pochodzące z głębi serca. Bardzo dobrze, że tacy ludzie istnieją, dzięki nim ten zwyczaj ma jeszcze cień sensu. Od nich również jednak nie przyjmuję życzeń, przynajmniej tych świątecznych. Powód? Nie jestem pewien czy potrafię się równie szczerze i prawdziwie odwzajemnić. Może nie życzę nikomu źle, ale jednocześnie lista osób, którym mógłbym czegoś szczerze pożyczyć nie byłaby zbyt długa. Rezygnuję więc z tej wymiany wierszyków woląc być odszczepieńcem zamiast hipokrytą.

Skoro mowa o hipokryzji - tu dochodzimy do drugiego wyjątku. Ktoś mógłby powiedzieć "hola hola, przecież zaledwie kilka dni temu w takim czy innym gronie złożyłeś ludziom życzenia" albo "połamałeś się z nami opłatkiem przy wigilijnym stole". Owszem, są sytuacje szczególne, w których dopuszczam składanie i wysłuchiwanie życzeń. Wspominałem o liście osób, którym mógłbym szczerze czegoś pożyczyć. Może i nie jest długa, ale istnieje. Są to głównie osoby, które znam, z którymi spędzam czas i o których mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że życzę im jak najlepiej. Życzenia wypowiadane twarzą w twarz mają z reszta nieco inny wydźwięk. Służą wzmacnianiu więzi*, a tym samym nie są już tak pustymi gestami. Są okazją do tego by się uśmiechnąć, powiedzieć drugiej osobie coś ciepłego, może zastanowić nad tym czego komu tak naprawdę życzymy. Taką ideę popieram.

Kolejna sytuacja. Tegoroczne wakacje. Starsze małżeństwo prosi bym zrobił im zdjęcie z ruinami zamku w tle. Prośbę oczywiście spełniam i pytam, czy mogłoby mi się odwdzięczyć tym samym. Starszy pan chętnie się zgadza i o kilku chwilach mam zrobioną fotkę - jedną z nielicznych, na której pojawia się moja postać. Mężczyzna zwraca mi aparat, ja bardzo dziękuję i życzę obojgu "wszystkiego dobrego". Miałem wrażenie, że po tych słowach popatrzyli na mnie jakoś dziwnie, jakby zupełnie się nie spodziewali podobnych słów. A ja po prostu uważam, że nie mam najmniejszego powodu źle życzyć ludziom, którzy choćby w ten drobny sposób podali mi pomocną dłoń, gdy o to poprosiłem. Poza tym sprawiali wrażenie sympatycznych, więc naprawdę chciałbym, by im się wiodło. Tyle.

Ostatni przykład, a zarazem kolejna funkcja jaką spełniają życzenia. Gdy przesyłamy komuś kilka miłych słów z okazji urodzin, czy innego cyklicznego święta, słyszymy często "dziękuję za pamięć". Czasami w życzeniach chodzi o to i tylko o to. By pokazać drugiej osobie, że o niej pamiętamy, wiemy kiedy ma urodziny. Zdarza się, że urywa nam się kontakt z niektórymi ludźmi. Mieszkamy daleko od siebie, jesteśmy zapracowani lub zwyczajnie nie mamy ochoty widywać się jak niegdyś. A jednak nie wyrzucamy tych ludzi z pamięci. Są częścią nas nawet jeśli ten okres w życiu, w którym nasze ścieżki się ściśle przeplatały, odszedł bezpowrotnie. Chociaż raz do roku dajemy wówczas tej osobie sygnał mówiący "Pamiętam o Tobie. Spośród 365 dni ten jest szczególny, bo kojarzy mi się z Tobą".** Dajemy do zrozumienia, że choć pewne rzeczy minęły, nie wyrzekamy się przeszłości. Zwłaszcza tej wspólnej.

Na koniec taka osobista refleksja. Skoro już ukręcam łeb jednej tradycji, może warto ją zastąpić inną? Mam nawet pewien pomysł. Życzenia odpadają, wypadałoby je zastąpić czymś prawdziwszym, a przy tym równie ciepłym. Słowo "Dziękuję" wydaje się pasować idealnie. Nie budzi we mnie takich wątpliwości, bo przecież bez dwóch zdań są osoby, którym mam za co dziękować i powinienem to uczynić. Co więcej mogę to uczynić w sposób autentyczny, nie mając wątpliwości, że tak właśnie czuję. Nie będzie to też pusty gest, bo przecież nie podążam za tłumem. Nie dziękuję, bo ktoś mi każe, bo taka jest tradycja i wszyscy tak robią. Dziękuję bo chcę.

Dziękuję Wam.

*Tam gdzie możemy mówić o jakichś więziach. Ciężko bowiem wzmacniać coś, czego nie ma...
**Co prawda z tym pamiętaniem też bywa już różnie. Mamy mnóstwo różnych "przypominaczy" na portalach społecznościowych chociażby, które sprawiają, że nie jest to takim wysiłkiem "pamiętać" o czyichś urodzinach...

1 komentarz:

  1. zgadzam się z Tobą co do składnia życzeń. nie lubię tych fałszywych uśmiechów i tej fałszywej radości, która temu towarzyszy. to się kompletnie mija z celem. owszem, są osoby, które wiem, że życzą mi dobrze i ja im także, ale nie wysyłamy sobie smsów, maili, a już na pewno nie piszemy sobie tego na gadu czy facebooku. takie rzeczy się załatwia osobiście ( ewentualnie telefonicznie jeśli mieszkamy daleko od siebie czy coś ).
    ale jeśli życzymy komuś dobrze to dlaczego akurat w święta ? przecież możemy to zrobić w każdy inny dzień. należy o sobie pamiętać zawsze, a nie tylko okazyjnie.

    OdpowiedzUsuń