wtorek, 3 stycznia 2012

71. Bawią czy inspirują?

Demotywatory jakie są każdy widzi. Ich duża popularność daje im w tej chwili 19-ste miejsce na liście najchętniej odwiedzanych serwisów w Polsce*. Stały się przez to inspiracją dla wielu kolejnych tego typu portali (w tym kwejka - 14 miejsce ww. listy*). Najogólniej można je nazwać doskonałymi narzędziami marnotrawienia czasu. Biorąc pod uwagę liczbę ich użytkowników oraz dodawanych na okrągło treści, aby być na bieżąco ze wszystkimi należałoby im poświęcać każdego dnia ładnych kilka(dziesiąt) minut. Czy jednak naprawdę są tylko i wyłącznie czczą rozrywką nie niosącą ze sobą nic wartościowego?

Podstawową funkcją wszystkich tego typu serwisów wydaje się rozśmieszanie odbiorcy. Czynią to w przeróżny sposób zależnie od konkretnego portalu oraz osoby, będącej twórcą danego "obrazka". Czasem jest to humor sytuacyjny, czasem czarny, wręcz niesmaczny. Innym razem wyszydzane są absurdy dnia codziennego czy stereotypy. O jakości tych żartów trudno się jednoznacznie wypowiedzieć. Do mnie trafiają raz lepiej raz gorzej. Należy jednak przyznać, że większość internautów - zarówno współautorów jak i tych, do których ta specyficzna twórczość jest adresowana - skupia się właśnie na aspekcie humorystycznym.

Faktem jest, że pochodne wspomnianej na początku stronki oferują nam niewiele więcej, lub zgoła nic ponad chwilę uśmiechu do monitora. Co innego same Demotywatory - tu założenia były nieco poważniejsze i wydaje mi się, że w jakiś sposób wciąż są realizowane. Nie wiem czy można wciąż mówić o demotywacji czy motywacji, ale wciąż z mniejszą czy większą częstotliwością pojawiają się "demoty", które zwyczajnie dają do myślenia. Komentują wydarzenia bieżące lub odnoszą się do tzw prawd ogólnych. Jeśli jednak zrobione są naprawdę umiejętnie to mogą nam dać o wiele więcej niż rozrywkę. Mogą przedstawiać czyjś punkt widzenia, mogą nas informować o czymś, co ktoś wyszperał w sieci czy innym źródle, do którego nie mamy dostępu. Mogą być źródłem inspiracji. Prezentowana forma bardzo sprzyja tego typu celom. W końcu jest to zwykle pojedyncza, niewielkich rozmiarów grafika opatrzona krótkim tytułem - komentarzem. Odpowiednie zestawienie obrazu i zwięzłego tekstu doskonale trafia to współczesnego odbiorcy przyzwyczajonego do takiej właśnie kompozycji. Jednocześnie tworzenie takich obrazów, odpowiedni dobór części składowych, staje się formą sztuki samej w sobie. Gdyby jeszcze każdy autor podawał dokładne źródło, z którego zaczerpnął informację, byłoby to coś wspaniałego.

Przechodząc do konkretów, zastanawiam się, co ciekawego sam znajduję w takich "miejscach" i dlaczego nie uważam czasu poświęconego na szukanie za całkiem stracony. Otóż wydaje mi się, że trafny "demot" pełni niejako funkcję, jakiej spodziewamy się po oświacie. Sygnalizuje istnienie czegoś ciekawego i zachęca do samodzielnego poszukiwania informacji na ten temat. Widzę jakiegoś wynalazce, którego kompletnie nie kojarzę z lekcji historii, a pod zdjęciem chwytliwy nagłówek, po którym, będąc choć trochę dociekliwym, ciężko się powstrzymać by nie poszukać dodatkowej wiedzy, zwłaszcza, że teraz to niewielki wysiłek. Trafiam na ciekawy cytat - może postanowię się dowiedzieć kim był jego autor, zapoznać się z jego twórczością, jeśli jeszcze nie miałem przyjemności. Jak dla mnie jest to coś szalenie pozytywnego i godnego pochwały.

Innym ciekawym aspektem jest pokazywanie scen żywcem wyjętych z naszej rzeczywistości. Czasem są to sytuacje godne napiętnowania, innym razem prezentacja inicjatyw, które należałoby naśladować. Jako przykład tego ostatniego podam chociażby zdjęcie, na którym dziewczyna wygląda przez okno z któregoś piętra i widzi na parkingu przed domem wielki napis "KOCHAM CIĘ" wydeptany w śniegu, prawdopodobnie przez jej chłopaka. Przykład tego, że niewielkim wysiłkiem można zrobić coś pięknego i o ileż bardziej oryginalnego niż zakup czekoladek czy kwiatów. Może kogoś to zainspiruje do zrobienia użytku z tej kulistej bryły przymocowanej do karku i zrobienia czegoś wyjątkowego?

Jest także coś bardzo prostego jak przekaz samych myśli. Czasem są to, wspomniane już cytaty czy to z literatury, czy z jakichś bardziej lubianych przez masowego odbiorcę mediów. Innym razem są to jednak własne myśli autora powstałe ot tak podczas smażenia jajecznicy na boczku. Tak natrafiłem swego czasu na słowa "Nie chodzi o to, by pasować do każdej grupy. Rzecz w tym, by nie pasować do żadnej, a z wszystkimi się dogadać". Nie pamiętam czy brzmiały dokładnie w ten sposób, ale myślę, że udało mi się zachować sens. Nie wiem też kto był autorem tej myśli i czy była o nim jakakolwiek informacja. Wiem natomiast, że jest to sformułowanie bardzo trafne, z którym mogę się utożsamić. I cieszę się, że je poznałem.

Wspomnę jeszcze o pewnym niekorzystnym zjawisku. Otóż niektórzy zdają się zapominać, że wszystkie treści zamieszczane na tego typu stronach skądś pochodzą. Cytaty pochodzą od ich autorów, czy to pisarzy, czy to zwyczajnych internautów prezentujących swoje przemyślenia w takiej właśnie formie. Niektórym zaś wydaje się chyba, że to taka otchłań, z której pewne rzeczy się wyłaniają, jakby tu właśnie miały swój początek. Pojawia się pojęcie "tekstu z Demotywatorów". Co gorsza, niesie ono pewien negatywny wydźwięk bo kojarzy się z tym, z czym większości kojarzą się same Demotywatory (patrz - drugi akapit). Koniec końców dochodzi do sytuacji, w której przytaczam słowa chociażby Stephena Kinga, a w odpowiedzi słyszę "czemu rzucasz tekstami z Demotywatorów". Z mojej strony następuje wtedy chwila konsternacji i zwyczajnie nie wiem co powiedzieć. Zaśmiać się? Nie... Chyba jednak bardziej mnie to smuci niż śmieszy.

*wg rankingu Alexa (500 najpopularniejszych stron w Polsce)

2 komentarze:

  1. córka cesarza3 stycznia 2012 19:42

    Żeby jakoś skomentować tę notkę weszłam na Demotywatory. Co sobie pomyślałam już po pierwszej stronie? Sama nie wiem. Może coś śmiesznego, może nie. Nic w moim życiu to nie zmieni. Zauważyłam, że inspiracją dla takiego przeciętnego autora demotów stają się np reklamy czy jakieś nowinki z życia osobistego. Co może interesować jakiegoś Iksińskiego, że ktoś ma w szkole "sztuczne uwagi" czy informacja o kobiecych zakupach?

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawdę mówiąc ostatnimi czasy nie śledzę tego serwisu zbyt często, więc ciężko mi powiedzieć czy nadal sytuacja wygląda podobnie. Mam nadzieję, że tak.

    A pan Iksiński też by coś dla siebie znalazł. W zbiorowisku tak przeróżnych treści zawsze będzie tak, że znaczna ich część nie będzie nas zupełnie interesować.

    OdpowiedzUsuń