niedziela, 25 września 2011

37. Tysiąc pięćdziesiąt dwa (część 2).

Dzień trzeci: Zakopane

droga na Kasprowy Wierch
Wędrówka na Kasprowy wystawiła moją miłość do gór na ciężką próbę. Może to kwestia przeziębienia, które mnie męczyło. Może powinienem jednak zjeść śniadanie przed wyruszeniem na szlak. A może po prostu moja pewność siebie była tym razem nieco przesadzona i powinienem popracować nad kondycją kończyn dolnych zanim się na coś podobnego znowu porwę. Tak czy inaczej przyszedł moment, w którym było mi naprawdę ciężko. Można powiedzieć, że odebrałem lekcję pokory. Z drugiej zaś strony widoki, jakie rozpościerały się wokół mnie rekompensowały mi wysiłek włożony w przejście kolejnych stu kroków. Koniec końców zaś dotarłem na szczyt.



Kasprowy Wierch - widoki ze szczytu
"Góry to nasze spiętrzone marzenia
W górach ludzie, jak one, rosną ku niebu
Morze szczytów nas w żeglarzy przemienia
Sterujących coraz dalej od brzegu
Od brzegu...
Góry to ludzie, którzy je niosą w plecaku
Ludzie są jak góry, które noszą w sobie
Gdzie oczy poniosą, wędrujemy szlakiem
A u celu i tak czeka drugi człowiek..."

Zakopane
Powyżej przykłady tego o czym mówiłem - górale nie potrafią budować. Nawet dom do góry nogami potrafią wybudować. Nie wspominając o tym, że na Krupówkach żadna latarnia nie trzyma pionu. Jak na ironię w samym Zakopanym mają Technikum Budowlane...
Po powrocie z Kasprowego spędziłem trochę czasu obserwując ludzi, robiących wielkie bańki mydlane. Mieli kartonik z napisem "Zbieram na bilet na Jamajkę". Mocno przypominali mi Woodstock. Same bańki zaś wydają się świetnym symbolem ludzkich marzeń. Mniejsze i większe, o trudnych do zdefiniowania kształtach. Kolorowe, niewątpliwie piękne. Różnorodne. I takie ulotne. Nie dość, że same w sobie podatne na zniszczenie, to jeszcze nadwrażliwe na dotyk innych ludzi. Pstryk, i już ich nie ma.
Piętnaście lat temu dostałem od rodziców na urodziny pewną zabawkę. Był to mały piesek, który chodził, siadał i wydawał dźwięk imitujący szczekanie. Na pewno sami takie widzieliście nie raz. Okazuje się, że ta zabawka się nie starzeje. Gdy przechadzałem się Krupówkami, były takie momenty, że słychać było jeden jazgot tego "niby szczekania". Pieski z tej, pieski z tamtej. Różnokolorowe, ze świecącymi oczkami, niektóre chodzące do przodu i do tyłu, jeśli się nie mylę. A jednak wciąż to ta sama zabawka, mimo upływu lat. Tak samo jak wciąż można kupić pamiątkowy barometr, w którym jedna z dwóch figurek - dziewczyny lub chłopaka - wychodzi na przód w zależności od tego, jakiej pogody należy się spodziewać. Pewne rzeczy się nie zmieniają i... bardzo dobrze.

W jednym ze sklepów z pamiątkami trafiłem na coś ciekawego. Były tam takie małe książeczki ze zbiorkami cytatów. Wpadł mi w ręce akurat taki pod tytułem "Mądrość kobiet" czy jakoś tak. Wewnątrz zaś trafiłem na coś takiego:

Istnieje różnica miedzy poważnym traktowaniem własnej pracy a poważnym traktowaniem samego siebie. W pierwszym przypadku powaga jest niezbędna, w drugim – fatalna w skutkach.
Margot Fonteyn

I coś radosnego na koniec mojej wizyty na Podhalu. Wracam po raz ostatni busem do swojego miejsca noclegowego. Zwykle w środkach komunikacji zbiorowej napotykamy się na różne naklejki informacyjne typu "Trzymać się uchwytów lub poręczy" lub "W czasie jazdy rozmowa z prowadzącym pojazd zabroniona". A co dostrzegłem w tym zakopiańskim busiku?

NIE PALIĆ
NIE NARZEKAĆ
NIE ROZMAWIAĆ O PIENIĄDZACH


Dzień czwarty: Janowice

Dunajec, Pałac w Janowicach
 Za sprawą mojego gospodarza - górala wyjazd z Zakopca opóźnił się o jakąś godzinę. Z drugiej strony otrzymałem porcję niepowtarzalnych opowieści i wspomnień, więc nie czuję się pokrzywdzony. Gdybym miał czas na to, by zostać tam jeden dzień dłużej, usłyszałbym jeszcze więcej. A i byłaby okazja napić się czegoś mocniejszego... Mnie jednak goniły terminy.
Po drodze minąłem kilka zamków, jednak prawdę mówiąc nie miałem już wielkiej ochoty na ich zwiedzanie. Z jednej strony nasycił mnie już Szlak Orlich Gniazd, z drugiej wędrówka na Kasprowy dość mocno dała w kość. Kiedyś tam pewnie powrócę (a patrząc na to, jak często ostatnio bywam w Małopolsce może całkiem niedługo) by nadrobić zaległości. Jadąc brzegiem Dunajca nie mogłem jednak nie zachwycić się widokami. Wykorzystywałem więc prawie każdą okazję do zatrzymania się i zrobienia paru zdjęć, czego efekty widzicie powyżej.
Popołudnie zaś spędziłem już w Janowicach, w towarzystwie swojej wspaniałej siostry mentalnej, dzielnie znoszącej moją nieznośność. Piękna (dla tego, kto przyjechał latem) i spokojna okolica, była świetnym miejscem nie tylko do spotkania z "rodziną" ale też do zwyczajnego odpoczynku po intensywnym zwiedzaniu. Było sympatycznie, było sporo śmiechu, a przy okazji mogłem się czegoś ciekawego dowiedzieć i poznać janowickie przysłowie: "Gość, choć świnia -  swoje prawa ma."*

*Dziękuję za poprawkę, G ;)

Dzień piąty: Tarnów, Kraków.

Tarnów, Kraków
Poranna wizyta w Tarnowie. W gruncie rzeczy szybka i krótka. Siostra udała się do szkoły, a łażenie po mieście bez jej towarzystwa nie jest nawet w dziesięciu procentach tak zabawne. Musiałem jednak nadrobić zaległości i sfotografować to, czego nie sfotografowałem będąc w mieście po raz pierwszy. Może polski biegun ciepła nie zostanie moim ulubionym miejscem, ale jedno jest pewne: fontannę uwielbiam.
W końcu nadszedł czas na ostatni punkt programu, czyli mój "rodzimy" Kraków. Parkometr cykał nieubłaganie, ale wystarczyło czasu by obejrzeć darmowe wystawy na Wawelu, zrobić parę zdjęć, przywitać się ze smokiem. Tutaj też jeszcze wrócę, jeśli tylko będę miał okazję. Najchętniej przyjechałbym na cały dzień, by powłóczyć się po mniej zadeptanych przez turystów zakamarkach. Lubię to miasto, nie czuję się w nim kimś obcym. Ciekawe dlaczego?


Powyżej zaś ostatnie ze zdjęć, jakie udało mi się zrobić. Jeszcze w Krakowie zauważyłem przed sobą samochód z taką właśnie naklejką na tylnej szybie. Nie mogłem tego nie uwiecznić. Coś pozytywnego na zakończenie wyprawy. Do zapamiętania. Do wzięcia sobie do serca.
Tak, chcę taką naklejkę. Tylko w innej kolorystyce ;)

1 komentarz:

  1. Zakopane... Wróciłam z niego godzinę temu.
    Piękna niedziela to i na wycieczki się ludziom zbiera...
    :)
    Szkoda, że to koniec zdjęć... liczyłam na jeszcze kilka:) a może chociaż jedno ...

    OdpowiedzUsuń