czwartek, 8 września 2011

35. Co z tym blogiem?

Zapowiadanych 31 dni działalności minęło szybciej niż się spodziewałem. Jak widać po dacie nawet trochę więcej, nie chciałem jednak przerywać cyklu notką podsumowującą, która mogła trochę zaczekać. Doczekała się jednak swoich pięciu minut. Jak więc wypadło to, co przed nieco ponad miesiącem nazwałem eksperymentem? W wielkim skrócie można powiedzieć, że udało się zrealizować pierwotne założenia. Blog przetrwał okres próbny, a w zakładanym czasie jego istnienia powstała średnio jedna notka dziennie. To chyba niezły wynik zważywszy na moje ogólne lenistwo i trudność w zdeterminowaniu się do jakiejkolwiek systematycznej pracy. Dorobiłem się w tym czasie paru ciepłych opinii na jego temat, jak i stałych czytelników, nawet jeśli większość z nich (jeśli nie wszyscy) to osoby mniej lub bardziej mi znane. Tak czy inaczej jestem im winien podziękowanie*. Świadomość tego, że ktoś zagląda w to mroczne, pozbawione obrazków i wodotrysków miejsce niewątpliwie motywowała mnie do pisania. A jak to wygląda w liczbach? Otóż w sierpniu 031dni zaliczyło 940 wyświetleń, jeśli oczywiście wierzyć statystykom Bloggera, a z obserwacji wynika, że nie do końca można sobie na to pozwolić. Pozwolę sobie założyć, że odwiedziny, których nie naliczył równoważą mniej więcej to co naliczył, a było raczej przypadkowym błąkaniem się po sieci, niekoniecznie żywych istot, a podana przez niego liczba jest bliska stanowi praktycznemu. Dzieląc otrzymaną wartość przez tytułowy przedział czasu otrzymujemy około 30 wyświetleń dziennie. To chyba nieźle.

Osobiście eksperyment swój uważam za jak najbardziej udany. Nie straciłem zapału ani po tygodniu, ani w połowie projektu. Notki pojawiały się w miarę regularnie, trochę gorzej było pewnie z ich poziomem. Jestem jednak zadowolony z większości z nich, a nieczęsto zdarza mi się zadowolenie z własnej pisaniny, zwłaszcza, gdy patrzę na nią po upływie pewnego czasu.

Tytułowy czas i pora zadać sobie pytanie postawione w dzisiejszym tytule. "Co teraz?" Mógłbym chyba zwinąć interes, pożegnać się z wami i zająć czymś innym. Choćby lepieniem garnków, dlaczego by nie. Przyznam jednak, że zdążyłem się trochę przyzwyczaić do tego... miejsca. Bo jest to rodzaj przestrzeni i to nie tylko takiej dyskowej, gdzieś na serwerze. To także, a może przede wszystkim przestrzeń myślowa. Moja przestrzeń.

Nie zważając więc na to, że tytuł stracił już aktualność, a wręcz z każdym dniem staje się coraz bardziej bezsensowny, zamierzam kontynuować radosną "działalność". Jak długo? Nie mam pojęcia. Jak długo wystarczy mi pomysłów, czasu, chęci. Jak długo będzie choć jedna osoba, której będzie się chciało poświęcić tych pięć minut dziennie by tu zajrzeć i dokarmić rybki. Wszystko zostanie po staremu, może z drobnymi zmianami. Częstotliwość pojawiania się postów może spaść mniej lub bardziej, zwłaszcza od października. Ponadto, zwyczajowe notki "przemyśleniowe", stanowiące większą część "031dni" będą od czasu do czasu przeplecione takim* jak ostatnio cyklem składającym się na coś w rodzaju opowiadania. Mówię "coś w rodzaju" nie jestem bowiem pewien jak nazwać ten twór, który miał być początkowo jedynie krótką odskocznią od zwykłych notek, a udało mu się rozrosnąć poza te ramy i rozpełznąć dość poważnie po powierzchni bloga. Chyba z resztą z pożytkiem dla tego ostatniego. Dlatego też nie wykluczam, że podobny zabieg zostanie kiedyś powtórzony.

Do przeczytania w kolejnych notkach. Zaglądajcie, polećcie znajomym, jeśli uważacie za słuszne. Czerpcie coś z tego, czym chce się z Wami podzielić, tak jak ja staram się czerpać z tego co widzę w innych ludziach. Pokój.

*To chyba dobry moment na skrobnięcie paru linijek komentarza do całości projektu. Jeśli nie zdobyliście się do tej pory na żadną uwagę to jest to chyba najlepszy z możliwych moment.
** "Coś innego" miało być tytułem tymczasowym tylko. Rozważam zmianę na coś bardziej sensownego. Tylko rozważam..

2 komentarze:

  1. Te kilka minut dziennie które poświęcałam na przeczytanie notki i przekarmienie Twoich rybek na pewno nie były minutami straconymi.
    Z resztą, codziennie Ci zdawałam relacje z moich wrażeń, więc ten komentarz mógłby się wydawać zbędny, ale nie jest.
    No dobrze, nawet jeśli jest, to lubię rzeczy zbędne, bardziej od tych koniecznych.
    W każdym razie chciałam oficjalnie (lub mniej oficjalnie) wstać z krzesła (fotela?) i kiwając z uznaniem głową wydobyć spomiędzy łap swych gromkie brawa, bo czytając wszystko od początku, a także dzień w dzień przez te około 30 dni, mogłabym Cię poklepać po ramieniu ( o ile bym doskoczyła) i powiedzieć 'Dobra Robota'.
    Ale Ty wiesz, jak przykucniesz to poklepię Cię za jakiś czas. : )
    Czytać będę- więc pisz, na ile Ci tylko wena pozwala.
    Tak, znów przekarmiłam rybki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze jest jak ktoś czasami karmi te rybki :)
    szkoda, żeby zdechły ;p zwłaszcza ta jedna.
    Co do tego wpisu ucieszył mnie nie powiem, bo mam przynajmniej okazję, żeby poczytać "coś" co piszesz. :)
    Będę zaglądać, żeby dowiedzieć się na jaki wspaniały pomysł wpadłeś ;D
    i co tym razem przyniosą Twoje nieuczesane myśli ;);)

    Dołączam się do braw, ale wstawać nie będę :D :)

    940 wyświetleń :) hah to dużo:):) coś czuję, że jestem chociaż 10% tych wyświetleń:)
    i będę nadal :)


    Czekam. :)

    OdpowiedzUsuń