sobota, 24 września 2011

36. Tysiąc pięćdziesiąt dwa (część 1).

Ambitny wakacyjny wyjazd mam już za sobą. W ciągu 5 dni przejechałem 1052 kilometry, robiąc w międzyczasie ponad 850 zdjęć i zwiedzając... co się dało. W zasadzie wszystko poszło zgodnie z planem. Co miałem zobaczyć - zobaczyłem. Część związana z "kolekcjonowaniem małpeczek" niestety nie wypaliła. Po części zawiodła organizacja, po części... małpeczki nie chciały być kolekcjonowane. Samą wyprawę, znaną też jako moje Tournee po Śląsku i Małopolsce zaliczam do udanych. W poniższej notce zaś zamierzam nie tyle przybliżyć całą podróż, co podzielić się paroma widokami i przemyśleniami na tematy różne. Zwłaszcza tymi ostatnimi, bo przecież o to tutaj głównie chodzi.

Dzień pierwszy: Szlak Orlich Gniazd.
Olsztyn, Bobolice, Ogrodzieniec - zamek, Ogrodzieniec - park miniatur.


Orle Gniazda to system XIV wiecznych zamków strzegących Królestwa Polskiego. Inicjatorem ich budowy był prawdopodobnie Kazimierz Wielki chcący chronić kraj i ówczesną stolicę - Kraków - przed najazdem Czechów od strony Śląska. Swą nazwę zawdzięczają temu, że większość z nich powstała na szczytach wapiennych skał, na wzór orlich gniazd właśnie.
Ich znaczenie militarne jak i architektoniczny majestat były godne podziwu. Dość powiedzieć, że zamek w Ogrodzieńcu w czasach swej świetności był porównywalny z krakowskim Wawelem. Kres świetności Orlich Gniazd (a przynajmniej większości z nich, z tego co zauważyłem) nadszedł w czasie Potopu Szwedzkiego. Najeźdźcy, po zdobyciu każdej z twierdz palili i niszczyli co się dało. Do naszych czasów zachowały się jedynie ruiny, którymi jednak zdają się coraz częściej interesować instytucje i osoby prywatne dążące do tego, by jakoś je zagospodarować. Czasami jest to pełna renowacja i przywrócenie niemal pierwotnego kształtu, jak ma to miejsce w Bobolicach. W przypadku Ogrodzieńca zaś jest on udostępniony do zwiedzania w stanie w jakim widać. Może to i lepiej. W tych kamiennych ruinach jest chyba więcej magii niż byłoby w odrestaurowanych murach z podłogami i dachami.
Miałem okazję zobaczyć tylko kilka spośród zamków na Szlaku. Cóż nasuwa mi się na myśl? Wszyscy wiemy co mówi się o ogromnych budowlach sprzed wielu wieków. Podziwia się architektów i budowniczych, którzy wznosili tak monumentalne konstrukcje bez zastosowania dzisiejszej techniki i sprzętu. Myślę, że w tym przypadku twórcą Orlich Gniazd należy się szczególne uznanie. Zamki budowane na nieregularnych skałach, niemal wyrastające z wapienia. Ciężko czasami dostrzec gdzie kończy się skała, a gdzie zaczyna dzieło ludzkich rąk. Coś fantastycznego. Nieopodal ogrodzienieckiego zamku znajduje się Park Miniatur, w którym możemy zobaczyć jak wyglądały pozostałe zamki szlaku. Każdy jest zupełnie inny. Każdy w jakiś sposób zachwyca pięknem kamiennych murów osadzonych między skałami. Nieregularne kształty, wieże różnego kształtu i wysokości. Jak z bajki.

eksponat Muzeum Zagłębia w Będzinie
Zamek w Będzinie również należy do Orlich Gniazd. Obecnie w jego wnętrzu mieści się Muzeum Zagłębia. Wśród eksponatów należy zwrócić szczególną uwagę na bogatą kolekcję broni, zarówno białej jak i palnej. Oglądając kolejne pistolety skałkowe czy arkebuzy przyszło mi na myśl, niezbyt odkrywczo może, że niegdyś każdy niemal przedmiot wytwarzany przez człowieka był małym dziełem sztuki. Oczywiście można to przypisywać pracy ręcznej, która siłą rzeczy uniemożliwiała wytworzenie dwóch identycznych obiektów. Można powiedzieć, że większość z takich przedmiotów należała do ludzi zamożnych, którzy zwyczajnie mogli sobie na coś takiego pozwolić. Ja jednak pozwolę sobie skupić się na samym tworzeniu i dążeniu do tego, by ten pistolet, strzelba czy szabla były czymś wyjątkowym. Nie tylko przedmiotem użytkowym, w tym przypadku bronią, narzędziem zadawania śmierci. Były czymś więcej.

Dzień drugi: Inwałd, Zakopane.

Park Miniatur - Inwałd.
Park Miniatur w Inwałdzie to coś, o czym zdarzyło mi się przeczytać jakieś dwa czy trzy lata temu i od tamtej pory nie przestałem myśleć o tym, by to miejsce odwiedzić. Planowałem to w zeszłym roku, ale nic z tego nie wyszło. Tym razem się jednak udało i muszę przyznać, że jestem bardziej niż zadowolony. Spacer po Placu św Piotra to niezapomniane doświadczenie, nawet jeśli ów plac jest jedynie miniaturą w skali 1:15. Nie czuję się jednak uboższym kuzynem tych osób, które naprawdę były w Rzymie. Dbałość o detale jest naprawdę imponująca. Poza tym zaś nie ma tak dużych tłumów, mogłem wręcz pobyć tam przez chwilę sam, ponapawać się widokiem Bazyliki i kolumnady, wrzucić grosik do fontanny. A rozmiar? Nie ma aż takiego znaczenia.
Trzeba oczywiście wspomnieć dwa słowa i o innych atrakcjach. Tuż obok podziwiać można koloseum, kilka kroków dalej Taj Mahal, Wieża Eiffla czy Statua Wolności. A to zaledwie część budowli, jakie zna cały świat, a których miniatury można podziwiać w parku. Ponadto wydzielona część parku odzwierciedla nasz kraj w miniaturze. Miło jest przejść się obok znajomych budowli stwierdzając po chwili namysłu: hmmm byłem tam! lub też odnaleźć zupełnie nowe miejsca, które być może uczyni się celem jednej z późniejszych wypraw (doświadczyłem obu tych zjawisk). Nie zapominajmy też o tym, że jest to chyba jedna z niewielu okazji by sfotografować zamek w Malborku z górami w tle.

Zakopane, Gubałówka
Zakopane to również część rekompensowania sobie zeszłorocznej wyprawy, która się nie odbyła. Moja pierwsza wizyta w tym pięknym miejscu i w samych Tatrach. Kocham góry bardziej niz swoje rodzime równiny, więc było to chyba nieuniknione. Przemyślenia z Zakopca? Górale to bardzo sympatyczni ludzie, choć ich mowa bywa niezrozumiała, jak na mój ceperski czerep. Poza tym, że mówią w sposób osobliwy mają jeszcze jedną malutką wadę - nie potrafią budować jak należy. Do tego jednak wrócę, przy okazji następnych zdjęć.

nagrobek Kornela Makuszyńskiego
Nie mam w zwyczaju odwiedzania jedynie miejsc najpopularniejszych. Gdzieś między Krupówkami a Gubałówką pobłądziłem nieco w mniej uczęszczane zakątki stolicy Podhala. Tak oto, zupełnie przez przypadek trafiłem do pewnego małego, drewnianego kościółka. Jak się okazało, był to XIX wieczny kościół pw Matki Boskiej Częstochowskiej, najstarszy drewniany kościół w Zakopanem. Obok zaś znajduje się Cmentarz Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku. Zajrzałem tam z ciekawości, chcąc zobaczyć jak wyglądały dawne podhalańskie nagrobki. Nieoczekiwanie znalazłem też coś innego. Przy głównej alei wieczny spoczynek znaleźli bowiem Władysław Orkan, Kazimierz Przerwa Tetmajer, czy Kornel Makuszyński. Zwłaszcza pomnik tego ostatniego wzbudził moje zainteresowanie. Jak możecie zobaczyć na zdjęciu, wygląda dość niecodziennie. Obwieszony jest znaczkami różnych miejscowości z całej Polski, tarczami i emblematami szkół. Można się również dopatrzeć kilku smyczy, różańców, długopisów czy... cukierków. Na dole zaś leży kartka z napisem: "Pacanów dziękuje za Koziołka Matołka". Refleksja? Może po śmierci będzie mi wszystko jedno, ale teraz za życia, miłą wydaje mi się myśl, że na miejsce mojego pochówku przybywałaby młodzież z całego kraju, by zostawić jakiś drobny upominek. To chyba lepsze okazanie pamięci niż składanie wielkich wiązanek kwiatów na grobach zasłużonych. Piękniejsze.

c d p n

2 komentarze:

  1. Niedzica? =) Piękny widok:) Lubię tam wracać :)
    Dobrze, że blog wraca:) Czekam na kolejne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O i jest notka:)
    Inwałd... byłam tam zaledwie wczoraj........
    To prawda:) niesamowite przeżycie, wspaniałe miejsca odwiedziłeś... :)
    Czekam na kolejny wpis:)
    A co do tych grobów... :) Tak, nawet te cukierki są lepszym dowodem pamięci niż jakieś wiązanki kwiatów kupione mimochodem w kwiaciarni... =)

    OdpowiedzUsuń