środa, 18 kwietnia 2012

90. Dzieci Ziemi.

Od czasu do czasu dowiaduję się, że jakaś para - czy to spośród mojej rodziny czy też bliższych lub dalszych znajomych - spodziewa się potomka. Myślę wtedy tylko o jednym i jednej jedynej rzeczy im życzę: żeby urodziło się zdrowe. Cała reszta jest zwyczajnie pierdołą. Grube czy chude, chłopiec czy dziewczynka, podobne do mamy czy do taty. Co to za różnica? Jak się człowiek naogląda tych wszystkich spotów reklamowych przeróżnych fundacji, które pomagają dzieciom skazanym na walkę z chorobą każdego dnia, to zaczyna się naprawdę rozumieć jak ważne jest zdrowie dziecka. Jak bardzo chciałoby się, by własne dziecko nie musiało przechodzić przez coś takiego. A gdy na domiar tego pomyśli się o tym, jak wiele dzieci rodzi się obecnie z różnymi strasznymi schorzeniami to można się przerazić.

Przypomina mi się pewna sytuacja z wesela. Jak to na weselu, gromada ludzi w przeróżnym wieku, także dzieciaki. Wśród nich mała dziewczynka, dwu- czy trzyletnia. Roześmiana, z jasnymi kręconymi włoskami, rozbiegana. Żywe srebro. Serce rośnie, gdy się na taką patrzy. Aż trudno uwierzyć, gdy się później słyszy, że jest bardzo ciężko chora. Ma wrodzoną wadę serca. Nie wiem jak to się nazywa dokładnie, ale tłumaczono mi, że to tak jakby miała dziury w serduszku właśnie. Rodzice oczywiście robią co w ich mocy by jakoś pomóc. Konsultują sprawę z lekarzami, małą jest poddawana jakimś zabiegom zapewne. I podobnie jest w tysiącach przypadków. Rodzice kochają swoje dziecko bez względu na wszystko. Choć wiedzą, że nigdy nie będzie samodzielnie chodzić czy w ogóle funkcjonować. Choć będą się nim opiekować do końca życia. Choć ludzie na ulicy widząc ich pokrzywdzoną przez los pociechę będą im współczuć i patrzeć z mieszaniną obrzydzenia i politowania. Na przekór wszystkiemu rodzice będą walczyć o to, by ich dziecku żyło się lepiej. Zrobią dla niego wszystko...

Jak to jest w takim razie możliwe, że są też rodzice, którym rodzi się zupełnie zdrowe dziecko, a wolą je porzucić niż wychowywać? Często nie korzystając nawet z miejsc do tego przeznaczonych. Wolą wrzucić niemowlę do kosza na śmieci jak zbędny przedmiot. Zostawić na pewną śmierć. Bo dziecko nie jest dla nich darem. Jest ciężarem, którego trzeba się pozbyć za wszelką cenę. Są zbyt młodzi, nie mogą sobie "zniszczyć życia". Wszystko przed nimi. Decydują więc, że przed ich dzieckiem nie ma już żadnej przyszłości... Inni zaś owszem, "wychowują" swoje dzieci, lecz w jaki sposób? Biorąc pod uwagę liczbę przeróżnych incydentów, w których najokropniejsze rzeczy spotykają najmłodszych ze strony osób im najbliższych, a więc rodziców, można odnieść wrażenie, że znaczna część tych ludzi nie dorosła do tej roli. A może w ogóle nie są predysponowani do bycia rodzicem?

Parę dni temu miała miejsce jedna z takich sytuacji. W Bydgoszczy dwudziestotrzylatek dotkliwie pobił swoje półroczne dziecko. Powód? Przeszkadzało mu grać na komputerze. Wyobrażacie sobie? Jak można w ogóle uderzyć półroczne dziecko? Własne dziecko. I jak trzeba być... już nawet nie niedojrzałym, a odrealnionym, by zrobić to z takiego właśnie powodu?

Myślę sobie, że przed ilomaś laty (ciężko powiedzieć przed iloma dokładnie, powiedzmy, że będzie to kilkadziesiąt lat wstecz) młodzież w wieku lat piętnastu czy szesnastu nie rwała się tak do uprawiania seksu, a jednocześnie większość z nich była o wiele dojrzalsza emocjonalnie od ich dzisiejszych odpowiedników. Obecnie bowiem mamy do czynienia z pewnym paradoksem. Dojrzałości mniej, a apetytu na chędożenie więcej. A gdy zdarzy się tzw "niechciana ciąża" to następuje wielkie zdziwienie i robi się z tego tragedię, jakby przyszłym rodzicom miało pourywać ręce i nogi. Nagle im się przypomina, że chodzą do szkoły, że chcieliby iść na studia, coś zrobić ze swoim życiem. I może niekoniecznie są sobie tak bliscy by zaraz pędzić do ołtarza i udawać przykładną rodzinkę - co z resztą także może się skończyć bardzo niedobrze dla wszystkich.

Jak można uprawiać seks nie mając świadomości o konsekwencjach? Ciąża nie jest wynalazkiem XXI wieku przecież. Ludzkość zna to zjawisko od ładnych paru tysięcy lat. Czy to nie pora, by zacząć to traktować jako coś oczywistego? Podobnie jak to, że ogień parzy i nie powinno się pchać paluchów w pobliże palnika? Podnoszą sięę głosy, że dzieci i młodzież trzeba edukować. Przysposabiać. Należy wprowadzać specjalne zajęcia w szkole, celem przystosowania do formowania w przyszłości podstawowych komórek społecznych - rodzin. No i oczywiście opowiadać o tym, że dzieci nie przynosi bocian ani nie rodzą się w kapuście. Bo w końcu dzieciaki są głupie i nic nie wiedzą o "tych sprawach". Na miły Bóg, trwa doba internetu. Młodzi są wyedukowani jak nigdy wcześniej w historii. I co? I okazuje się, że w zdecydowanej większości równie głupi...*

Myślałem nad jakimś prawnym rozwiązaniem problemu ludzi, którzy ewidentnie nie nadają się na rodziców, a los stawia ich w takiej sytuacji. Gdyby na przykład wprowadzić obowiązkowe psychotesty dla młodych rodziców. Sprawdzano by czy są poczytalni, wystarczająco dorośli by wychowywać pociechę, czy nie mają skłonności do przemocy, zaburzeń typu "Nie potrafię rozstrzygnąć czy ważniejsze jest moje dziecko, czy gra komputerowa. Skłaniam się ku drugiej opcji..." I tak dalej. W przypadku, gdyby ktoś nie przeszedł testu - z miejsca odbierać mu prawa rodzicielskie. Zostać ojcem czy matką to bowiem rzecz bardzo prosta - z technicznego punktu widzenia. Czymś innym jednak, czymś o wiele większym jest być tatą czy mamą. To już nie każdy potrafi...

*Ja tam nikomu nie mówie co może i od kiedy. A róbcie sobie co chcecie. Dopóki nie mam własnych dzieci to niezbyt mnie interesuje kto do czyich majtek się dobiera. Nie mój problem. A jeśli czasem jakaś pociecha będzie miała to nieszczęście przyjść na świat jako "krew z mojej krwi" to dołożę starań, by miała swój rozum i umiała o siebie zadbać. Jeśli mi się to nie uda, to będzie to w jakimś stopniu moja osobista porażka jako rodzica.

2 komentarze:

  1. MAsz racje :) Też tak często myślę. Moja siostra też jest teraz w ciąży i myślę i modlę się żeby urodziło się zdrowe :) Chyba zacznę częściej czytać twojego bloga :) Naprawdę jest bardzo ciekawy :) Nie rezygnuj z bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O tych ciążach i sexie to też zgadzam się w 100% z tb stary :) Uprawia sex z dziewczyną i co do tego jest zdolny, że jak wpadną to ją zostawia z dzieckiem a on jest niczemu winny ??? Powinni wtedy poczuć co to jest odpowiedzialność !! :) I pomóc swojej dziewczynie :) Wtedy się okazuje jak się Ją naprawdę kocha, a nie tylko potrafi Ją wykorzystać !!! :) Pisz więcej takich ciekawych artykułów :)

    OdpowiedzUsuń