wtorek, 27 marca 2012

86. Kwestia priorytetów.

Kiedy Zbigniew Ziobro wystosował do prezesa PiS list, w którym nawołuje o zmianę sytuacji w partii nie sposób było nie przyznać mu racji, że w tej partii bardzo źle się dzieje ostatnimi czasy. Gdy nadeszła ostra odpowiedź ze strony rzecznika ugrupowania, można było się spodziewać rychłego rozłamu i powstania czegoś nowego. Osobiście ani nie byłem tym zaskoczony, ani nie miałem wielkich oczekiwań. W końcu zdążyliśmy już przywyknąć, że w Polsce z pluralizmu politycznego korzysta się pełną gębą. Stare partie rozpadają się, powstają nowe z ładniejszymi hasłami i bardziej kolorowymi sztandarami. Tylko twarze, kurcze, ciągle te same.

Jak łatwo się było domyśleć oficjalne powstanie nowej frakcji było tylko kwestią czasu. Krótko po kongresie nowo powstałej Solidarnej Polski usłyszałem w radiu wypowiedź jednego z jej członków. Była bardzo trafnie sformułowana i nazwijmy to "chwytliwa". Nie przytoczę jej dokładnie, ale przesłanie było mniej więcej takie, że najwyższa pora, by Polscy politycy skupili się na tym, by zrobić coś dla kraju. Genialne. W wielkim skrócie wyraża to moją (i zapewne nie tylko moją) opinię o tym jak w ogóle powinna wyglądać polityka i rządzenie. Gdy jednak opadło we mnie chwilowe uniesienie wywołane tymi pięknymi słówkami, przyszła gorzka refleksja. Jak pięknie by to nie brzmiało trudno jest uwierzyć, że tak właśnie będzie w tym przypadku. W końcu którzy politycy nie potrafią "ładnie" mówić? Niemniej jednak przyznać muszę, że z otwartymi ramionami powitałbym na rodzimej scenie politycznej partię, której w istocie przyświecałyby takie wspaniałe ideały.

Niestety kolejny dzień sprawił, że na dziewiczym obliczu Solidarnej Polski w moich oczach pojawiła się gruba rysa. Oto otworzyłem najnowsze(26 marca) "Metro", w którym rzuciły mi się w oczy podstawowe priorytety SP:

"- polityka prorodzinna,
 - rezygnacja z budowy elektrowni atomowych w Polsce,
 - walka o koncesję na telewizję cyfrową dla stacji Telewizji Trwam,
 - repolonizacja banków,
 - podatek od hipermarketów."

Rzucił mi się podpunkt trzeci powyższej listy. I nie chcę w tej chwili kwestionować ogólnej słuszności tego postulatu. Po prostu ciśnie mi się na usta pytanie: czy to naprawdę jest w tej chwili najpotrzebniejsze? Problem koncesji dla TV Trwam jest jednym z najważniejszych jakie trapią nasz biedny, pogrążony w kryzysie naród? A może ja po prostu czegoś nie rozumiem. Może będzie mi się żyło lepiej, gdy będę mógł ww stację pooglądać w domowym zaciszu. Może dzięki temu będzie mi się lżej pracować do 67 roku życia. Może z większą łatwością przyjdzie mi przełknąć fakt, że musiałem zapłacić 100% ceny za antybiotyk, bo z refundacjami jest tak a nie inaczej. Może wspomoże to edukację moich dzieci, z którą coraz gorzej zdaje sobie radzić nasz kulejący system oświaty. A może jak się naoglądam będzie mi się lepiej jeździć po dziurawych ojczystych drogach? Najwyraźniej. Ja zwyczajnie jestem zbyt krótkowzroczny by to wszystko dostrzec i posiadam jakieś idiotyczne oczekiwania wobec rządzących. Zachciewa mi si, żeby się zajmowali tym, co w tym momencie jest najważniejsze. Powinienem się wstydzić.

Oczywiście szersze wyjaśnienie tego priorytetu odkrywa przed nami bardziej szczytne cele niż umożliwienie odbioru kolejnego programu w telewizji. W końcu jest to walka o "wolność mediów". Zupełnie przypadkiem te wolne media to "prywatna telewizja mająca charakter katolicko-narodowy", powiązana z "jedynie słusznym radiem" a odbiorcy jednego i drugiego nie od dziś popierają prawicę. Trudno nie uznać, że jest to ukłon w ich stronę, zwłaszcza, że ostatnimi czasy ulicami największych polskich miast przechodzą demonstracje w sprawie TV Trwam właśnie. Czyżby czysty marketing i odpowiedź na oczekiwania klienta?


Jak by się tak zastanowić to podobnych chwytów może być więcej. Sama nazwa wydaje się nawiązywać do Solidarności, a więc już na starcie ma raczej pozytywny wydźwięk. Poza tym wspomniany na początku list dzisiejszego prezesa SP do prezesa PiS można, z perspektywy czasu uznać, za bardzo przemyślaną akcję. Spokojna wypowiedź nawołująca do zmian, a jednocześnie upubliczniona. Zupełnie jakby ktoś chciał pokazać "Patrzcie, próbowaliśmy naprawić tę partię. To nie jest tak, że już wtedy planowaliśmy wyjść z nową inicjatywą..."


Solidarna Polska zarzuca aktualnemu rządowi, że "kiwa obywateli". Kto wie czy nie przygania niczym przysłowiowy kocioł garnkowi. Na ostateczną ocenę przyjdzie nam jednak poczekać do czasu, gdy nowej partii uda się dokonać czegoś, z czego będzie ją można rozliczyć...




Na koniec chciałbym zaznaczyć, że powyższy tekst nie ma za zadanie prezentować jakichkolwiek moich sympatii / antypatii politycznych. Na chwilę obecną nie popieram żadnej z wymienionych opcji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz