czwartek, 31 października 2013

Komunikat, który miał się nigdy nie pojawić.

Wróciłem. Tym razem bez ambitnych założeń, bez z góry wytyczonych ram czasowych i określonej liczby notek, które w tym czasie chciałbym wyprodukować. To już wszystko przeszłość. Czas eksperymentu dobiegł końca, pozostaje mniej lub bardziej szara rzeczywistość. I coś jeszcze. Potrzeba przelewania swoich myśli na papier, klawiaturę, ekran, cokolwiek. Może przygaszona, słabsza niż kiedyś, a jednak ciągle obecna gdzieś tam z tyłu głowy. Jeśli jednak mam wskrzesić Trzydzieści Jeden Dni, to warto, bym na początek odpowiedział sobie i Wam na jedno proste pytanie: dlaczego?

Potrzeba, o której wspomniałem we wstępie to jedno, ale jest jeszcze drugi, co najmniej równie istotny czynnik. Widzicie... zrozumiałem coś. Zajęło mi to całkiem sporo czasu, musiałem tę mądrość usłyszeć od dobrych kilku osób, by do mnie dotarła. Bym ją przyjął jak własną. Wiecie jak brzmi ta mądrość? Ten blog jest dla mnie. Piszę go przede wszystkim dla samego siebie. To bez znaczenia, czy każdego posta przeczyta tysiąc osób, czy też nie przeczyta go zupełnie nikt. Podstawową rolą tego posta jest bowiem to, bym dzisiaj mógł coś z siebie wyrzucić, bym mógł coś uporządkować w swoich myślach. Później zaś, za tysiąc dni, będę mógł wrócić i przeczytać własne słowa i zastanowić się: a więc taki byłem przed tysiącem dni. Czy nadal taki jestem? Czy ten, kto to napisał i ja, to nadal jedna i ta sama osoba?

Jeśli jednak komuś zdarzy się tutaj zajrzeć, to będzie mi bardzo miło. Może niektórym z Was należą się ode mnie przeprosiny. Może wystarczyłoby, żebym się przyznał do błędu. Przepraszam więc i przyznaję się. Zinterpretujcie to jak chcecie.

Co się zaś tyczy przyszłości tego bloga. Spodziewajcie się raczej nieregularnych wpisów. Chyba nie mam już weny, ani tak dużo do opowiedzenia by pisać codziennie. Ponadto zaś staram się w miarę regularnie rozwijać moje najnowsze blogowe dziecko, na którym bazgrolę sobie o grach planszowych: 033dni.blogspot.com. I jeszcze jedno: miałem dłuższą przerwę w pisaniu i nie wykluczone, że troszkę zardzewiałem. Może minąć trochę czasu, zanim wrócę do jako takiej formy. Bądźcie wyrozumiali.

3 komentarze:

  1. To dobrze, że wróciłeś.
    Owszem ten blog jest dla Ciebie i tylko dla Ciebie więc... pisz.
    Najważniejsze jest robić to co się lubi.

    Nie zniechęcaj się, nawet jeśli będzie go czytać Osoba, która 'nie powinna', ale jedno jest pewne, nie kieruje Nią nic złego. Zwykła ciekawość ot, co.
    Ciekawość to pierwszy stopień do piekła tak? Spoookooojnie, Już tam byłam. Teraz zostało mi tylko być obserwatorem, aczkolwiek zrobie to z przyjemnością.
    Pozdrawiam Autora i czekam na wpisy.
    Tylko proszę, nie zniechęcaj się...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przeszkadza mi, że ta Osoba będzie go czytać. Przeciwnie, będzie mi bardzo miło. I jak wspominałem powyżej, być może nawet komuś należą się moje przeprosiny...

      Nie zniechęcam się. Chyba po prostu mam mniej do powiedzenia niż kiedyś. Z całą pewnością zaś mniej czasu. I jakoś tak... planszówki bardziej mnie pochłonęły ostatnimi czasy.

      Usuń
  2. To pisz a nie rdzewiej. Ja zamawiam kolejną bajkę. I akwarium napraw. Ruchy!

    OdpowiedzUsuń